1. Pani Burmistrz i Dobra Zmiana


    Data: 07.08.2019, Autor: Ceper

    ... - przytaknął. Znowu zerknął na mój dekolt, co mi nie przeszkadzało, bo robił to dyskretnie.
    
    Wstałam i wyszłam, żegnana uniżenie przez Chrisa.
    
    Jechalam dalej, spoglądając na me miasto. Ja tu rządzę żelazną ręką, by wszystkim było lepiej. Patrzyłam na czyste ulice i chodniki, zielone trawniki, pogodnych ludzi. Moje Miasto. Mój teren.
    
    W biurze wszyscy powitali mnie na klęczkach. Moja sekretarka, drobna Stacey, przyniosła mi kawę i gazetę do gabinetu. Zdjęła mi buty, położyłam nogi na biurku i czytałam gazetę.
    
    Co jakiś czas wzdychając podpisywałam dokumenty przynoszone przez moich pracowników. Czasem zerknęłam, czego dotyczą, ale generalnie ufałam im. Trudno, żeby burmistrz miał wszystko czytać, co podpisuje. Oczy by się zmęczyły od tych wszystkich trudnych zwrotów, jak "plan zagospodarowania przestrzennego" czy "bankowy tytuł egzekucyjny".
    
    Mam ludzi po to, żeby takie rzeczy rozumieli.
    
    Później przyszedł malarz, żeby wykonać mój kolejny portret. Będzie przedstawiać mnie siedzącą władczo na fotelu, ze szpicrutą w ręku.
    
    Lubię pozować do obrazów. I lubię na nie patrzeć. Wiszą w różnych miejscach mego biura, przypominając, kto rządzi w tym mieście.
    
    Kto zaś chce zyskać w moich oczach, może przyozdobić moim portretem swój salon. Są tacy wzorowi obywatele, którzy w ten sposób okazują mi entuzjastyczne poparcie. Ja to doceniam.
    
    Jeśli ktoś liczy na to, że zatrudnię go w swoim biurze, albo jego krewnego, albo że wydam korzystną decyzję dla niego, ten okazuje ...
    ... mi poparcie. To jest naturalne. Dlaczego miałabym być przychylna wobec kogoś, kto mnie nie lubi?
    
    I tak minął dzień.
    
    Wieczorem zadzwoniłam do policjanta Davisa.
    
    -Dziś masz służbę w mojej sypialni.
    
    -Oczywiście, Pani Burmistrz - odpowiedział entuzjastycznie - Już jadę.
    
    Są dobre strony bycia władzą. Davis ma mój obraz w swoim salonie, widać, że jest wzorowym obywatelem naszego pięknego miasteczka.
    
    Następnego dnia w biurze odwiedził mnie dyrektor szkoły. Pocałował me buty, przyjął instrukcje i wyszedł uniżenie. Później komendant policji, Samuel, złożył mi wizytę.
    
    -Ile osób siedzi w areszcie? - spytałam. Komendant to przystojny 40 - latek. Kazałam mu masować me śliczne stopy. Klęczał przede mną i robił gorliwie to, co mu kazałam, a z własnej inicjatywy co jakiś czas czule całował wierzch mojej stópki. Wiedział, jak wprawić mnie w dobry humor.
    
    -7 osób, Bogini.
    
    -Jakieś kobiety?
    
    -Tylko niejaka Martha Firelli.
    
    -Aaa pamiętam. Kradzież w sklepie?
    
    -Tak, Bogini - odparł z uznaniem dla mojej pamięci. Burmistrz całego miasta pamięta, za co siedzi jakaś Martha.
    
    -Wychłostaj i wypuść. Niech więcej nie kradnie.
    
    -Oczywiście, Bogini.
    
    -Masuj dalej, ale delikatnie. Ooo tak.. Masz zdjęcia Terri Wallace?
    
    Wyjął z teczki zdjęcia i podał mi. Przedstawiały młodą, szczupłą kobietę na parkingu przed centrum handlowym. Spojrzałam uważnie. Wyglądała na energiczną i ambitną, tyle mogłam wywnioskować.
    
    -No dobrze - schowałam zdjęcia do szuflady - Słyszałam, że ...
«1234...9»