Blanka, cz. 2.
Data: 30.12.2021,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Tomnick
... niż miejscem, gdzie para uprawiała szybki seks. – Ekspresowy seks w ekspresie! – śmiałam się w duchu. Mojemu nagłemu rozbawieniu podejrzliwie przyglądali się inni pasażerowie. Zignorowałam ich. – Pewnie musiał jej sporo zapłacić za taki numerek. Ale wydatek na bilety swoje i chłopaka na pewno dziewczyna odpracowała. A Niemiec dobrze zaczął podróż, chi, chi...
Śmiałam się, bawiłam za każdym razem, kiedy przypomniałam sobie sytuację w pociągu. Wspomnienie zdarzenia zawsze wprawiało mnie w dobry humor. Ale było coś jeszcze... Po namyśle obiektywnie przyznałam, że mimo wszystko podziwiam dziewczynę za przedsiębiorczość. Kto wie? Może chłopak był równocześnie jej opiekunem?
*
To nie było najważniejsze, ale w Berlinie odważyłam się wejść do sex-shopu i kupiłam kilka tanich czasopism porno. Były przecenione, oczywiście. Zaskoczyła mnie miła i pomocna sprzedawczyni. Strasznie się potem bałam, ale na szczęście nikt nas w pociągu nie kontrolował aż tak dokładnie. Nigdy więcej nie handlowałam pornosami! Na wyprzedaży w którejś z galerii handlowych kupiłam trzy bluzki i dwie pary dżinsów. Wszystko sprzedałam w zasadzie od ręki. I jeszcze dobrze na tym zarobiłam! Najbardziej zaskoczyło mnie, że dziewczyny, niby tylko na wszelki wypadek, ale złożyły u mnie kolejne zamówienia! Od mojego powrotu minęło już trochę czasu, ale...
Musiałam, musiałam tam wrócić! Za wszelką cenę! Chciałam żyć tak samo jak oni! A przynajmniej lepiej, znacznie lepiej niż dotychczas. Komfort, dostrzegany ...
... w drobnych rzeczach używanych przez berlińczyków na co dzień, w kraju był dla mnie i większości Polaków nieosiągalny.
Nagle, chociaż był to dłuższy proces, życie w Polsce zaczęło mnie irytować. Pierwsze dni, nawet tygodnie jeszcze były fajne. Rozmowy z rodzicami, prezenty, wspominanie pobytu w Berlinie w gronie koleżanek i znajomych, używanie kosmetyków i odzieży, którą przywiozłam. Rozkoszowanie się słodyczami. I te kolorowe opakowania... Z czasem kosmetyki spowszedniały i skończyły się, a odzież opatrzyła, chociaż nadal chętnie z niej korzystałam. Przyszła codzienność. Bardziej szara i dotkliwa niż sądziłam. Dobrobyt był tylko coraz bardziej zacierającym się wspomnieniem. Nadal nie narzekałam na nadmiar pieniędzy.
– Wyjadę! – zdecydowałam.
I rozpoczął się październik, a wraz z nim studia. Zawzięłam się. Kosztem wolnego czasu systematycznie doskonaliłam język niemiecki. Początkowo byłam wręcz nadgorliwa. Później mój zapał malał, a rygory studiów też zrobiły swoje, ale mimo tego w miarę regularnie korespondowałam z ciotką. Serdecznie podziękowałam za możliwość pobytu, gościnność i poświęcony czas. Ku mojemu zaskoczeniu na pierwszy list odpowiedziała od razu. Chyba grono jej koleżanek nie było zbyt liczne, a z mężem nie rozmawiała o wielu sprawach. Z czasem stawała się coraz bardziej otwarta. Mnie mogła wyżalić się. Nie lubiłam pisać listów, ale ciotce starałam się odpowiadać od razu. I tak każdy potem był w drodze tydzień, chociaż na ogół jeszcze dłużej. Opisywałam ...