1. Historia utraty dziewictwa


    Data: 10.08.2019, Kategorie: Lesbijki Pierwszy raz wspomnienia, Nastolatki namiętność, Autor: paty_128

    ... przypadek stworzyłam romantyczny nastrój... Ja, Anna, świece i puste mieszkanie... Poczułam znajome łaskotanie w podbrzuszu. Pomnożyło się ono, gdy chwilę później ktoś zapukał.
    
    - Kto tam? – Przez wizjer i tak by nie było nic widać.
    
    - Taka jedna, co skradła ci serce. – Uśmiechnęłam się i otworzyłam. Na jej twarz padł bardzo ładny słaby blask świec z salonu. – Witaj kochanie...
    
    - Hej... Wejdź. – Więc weszła, postawiła torbę na podłogę i ściągnęła z siebie mokrą kurtkę. Ja w tym czasie wygrzebałam z szafy przedostatni wolny wieszak. Teoretycznie, jej wizyta nie różniła się niczym innym od pozostałych. Na dzisiejszy wieczór zaplanowane było oglądanie filmów sensacyjnych, jednak burza pokrzyżowała nam plany. I co z tego? Z nią na pewno będę się dobrze bawić.
    
    Odebrała ode mnie wieszak, powiesiła na nim kurtkę i zahaczyła o klamkę do drzwi mojego pokoju. Podeszła i pocałowała mnie w usta. Miała na sobie tą samą czerwoną w kratkę koszulę, którą miała w lecie, gdy nasi rodzice robili grilla w ogródku.
    
    Dorośli sobie siedzieli przy stoliku, a my znudzone chodziłyśmy po działce i zrywałyśmy różne dojrzałe owoce z krzewów i drzew. W pewnym momencie złapała mnie za rękę i poprowadziła za altankę. Oparła mnie o ścianę i pocałowała gorąco, a nic niepodejrzewający rodzice siedzieli kilka metrów od nas, po drugiej stronie altanki i rozmawiali. Wpiła się w moje usta nie pozwalając mi jakkolwiek zaprzeczyć, choć i tak tego nie planowałam.
    
    Uwielbiałam, gdy mnie tak nagle brała ...
    ... na bok i całowała żarliwie. Przerwała i spojrzała mi w oczy, a na twarzy zagościł jej łobuzerski uśmiech. Słyszałam, jak mama mnie woła, a my nic sobie z tego nie robiłyśmy. W tym momencie nasi rodzice i my tworzyliśmy dwa różne światy.
    
    Metr od nas rosły krzewy z różowymi, dojrzałymi już malinami. Anna zerwała kilka i podała mi wszystkie, oprócz jednej, którą pieściła moje usta. Wiecie, jakie to było przyjemne? Po chwili tej zabawy szepnęła, bym rozchyliła usta, po czym chwyciła wargami owoc i wsunęła mi go do ust, co było pretekstem do pocałunku. Ponownie usłyszeliśmy wołanie, więc z uśmiechami na twarzy wróciłyśmy do rodziców. Na pytanie, gdzie byłyśmy, odpowiedziałam, że na malinach... bo przecież taka była prawda. Okazało się, że mama mnie wołała, bo skrzydełka się upiekły. To było takie... Przyziemne. Rzeczywiste. A to, co wtedy robiłyśmy, stało się jednym z moich ulubionych wspomnień, co dało się nam znać na jednej z lekcji języka polskiego, gdy przerabialiśmy wiersz „W malinowym chruśniaku” B. Leśmiana. Uśmiechała się w ten sam łobuzerki sposób, jak tamtego dnia. My i nasza osobista wersja wiersza.
    
    - Co tak myślisz? – Zapytała, ściągając trapery.
    
    - Coś mi się przypomniało. Zjesz coś? Kupiłam te nasze bułeczki... – Zapytałam prowadząc ją do salonu za rękę. „Nasze” bułeczki to bułki z pobliskiej Biedronki robione z ciasta na pizzę, w środku miały sos pomidorowy z przyprawami.
    
    - Poproszę ciebie w bitej śmietanie... Może być z polewą czekoladową i truskawkami... ...
«12...678...21»