Uklad, cz. 4.
Data: 16.08.2019,
Kategorie:
Zdrada
Autor: Tomnick
Część 4.
Szybko ubrałam klapki na szpilce i wyszłam za nim. Chwycił mnie za rękę i pociągnął na parter. Ledwie nadążałam! Biegłam na palcach, bojąc się, że skręcę nogę. Na schodach waliłam szpilkami, informując wszystkich, że schodzę. Na szczęście, przynajmniej chodnik w korytarzu tłumił moje pośpieszne kroki. Tam poszliśmy aż do szczytowego pokoju. Z kieszeni wyjął klucze i otworzył drzwi. Wszedł pierwszy, jakbym nie istniała, przemknął przez korytarzyk i od razu podszedł do drzwi balkonowych, otworzył je i postawił krzesło. Na zewnątrz. Podłoga balkonu była z pół metra nad ziemią.
Starałam się uspokoić oddech po tym szybkim marszu na szpilkach piętro niżej. Czekałam przy drzwiach, czekałam, ale się nie doczekałam. Pozbawiona złudzeń wzruszyłam ramionami, zamknęłam drzwi, minęłam łazienkę i weszłam do pokoju.
– Co się tak wleczesz? – gderał, zaabsorbowany ustawianiem krzesła. – O, tutaj usiądziesz – dłonią wskazał krzesło, jakby mówił do osoby upośledzonej.
Wkurzył mnie. W rewanżu wczułam się w rolę i z otwartymi ustami rozejrzałam się po pokoju. Wyglądałam, jakbym stała zafascynowana dziełami w Luwrze. Podziwiałam zaciek na ścianie, pajęczynę w rogu pokoju. A tego nosiło... Przebierał nogami w miejscu, jednak jeszcze milczał. Pokój był taki sam jak wszystkie pozostałe, ale po rzeczach wiszących na krzesłach i rozgardiaszu domyśliłam się, że zamieszkują go mężczyźni.
Tymczasem Stefan podszedł do laptopa, stuknął w klawisze i popłynęła muzyka jak na seansie u ...
... psychoterapeuty. Mocny dźwięk gwarantował zewnętrzny głośniczek.
– Bez obaw, utworów starczy na ponadgodzinny występ – Stefan lekceważąco machnął dłonią. – Pamiętaj, pokaż się punktualnie o 10. Na to widowisko czeka trochę ludzi. Też tam będę – zaznaczył i skierował się do wyjścia. Jego słowa zabrzmiały, jakby pod balkonem miał zebrać się tłum.
– Yhy – pokiwałam głową, nie patrząc w jego stronę. Jeszcze raz obrzuciłam pokój wzrokiem.
Mój kochanek zatrzymał się na moment.
– A, właśnie! Byłbym zapomniał... – palcami pacnął się w czoło. – Być może ktoś będzie miał do ciebie prośbę. Postaraj się ją spełnić. Nie obawiaj się, bądź na luzie. Widzę, że sąsiedzi już wyszli, a ta przegroda dokładnie oddziela balkony, więc 'gdyby coś', to i tak nie będziesz miała przypadkowego widza. O tej porze w ogóle większość osób jest już na plaży – był przekonany, że uspokoił mnie.
Patrzyłam na niego przestraszona i zdeprymowana. Dopiero teraz w pełni docierało do mnie, na co się zgodziłam! Miałam sporo zapłacić za swoją lekkomyślność i pochopny toast z nieznajomymi.
– Czyj to pokój? Ile osób będzie na tym ‘pokazie’? Jaka prośba? O co w ogóle chodzi z tym występem i bieganiną po piętrach?! – chciałam zadać te pytania, ale milcząc patrzyłam na niego i słuchałam ostatnich uwag. – Jego „parę osób” tak zabrzmiało, jakby to miał być tłum! Czyli ile: kilkanaście osób czy trzydzieści?! – panikowałam w duchu. Za to na zewnątrz nadal robiłam wrażenie opanowanej i nieco zdystansowanej do ...