Debiutant - powrót do gry
Data: 25.02.2022,
Kategorie:
emigracja,
Brutalny sex
casting,
Autor: GreatLover
... odzyskiwać słuch..., którym wychwyciłem przeraźliwe krzyki chudzielca.
- Zabieraj go i spierdalajcie stąd! Powiedz wszystkim, że ten gringo jest nie do ruszenia, czaisz?!
- Tak Pablo, tak... czaję! Miguel? Miguel! Spadamy! - głos łysola łamał się z przerażenia.
Pablo?
Gdy zostaliśmy sami, usłyszałem kroki mojego wybawcy zmierzające w moją stronę. Stanął nade mną, chwycił mnie za moje łachy i brutalnie poderwał do góry.
- Wstawaj, kurwa – wycedził mi prosto w twarz owiewając ją swoim cierpkim oddechem.
Nieporadnie dźwignąłem się na nogi, które od razu ugięły się pode mną. Moje ciało wysyłało mi niepokojące sygnały a twarz zaczęła nieprzyjemnie pulsować. Wciąż ogłuszony hukiem wystrzału poczułem, jak zakręciło mi się w głowie. Zatoczyłem się jak pijany i prawie bym upadł, gdyby Pablo nie chwycił mnie w pasie.
- Dawaj, kurwa! Rusz się! – wycharczał szarpiąc mną jak szmacianą lalką.
Zarzucił sobie moje ramię na kark i zaczął ciągnąć mnie w stronę naszego bloku. Powłócząc nogami, mrugając oczami wsłuchiwałem się w litanię przekleństw, którą rzucał pod moim adresem.
- Jeszcze raz zobaczę cię na dzielnicy to osobiście cię zapierdolę, czaisz?! Czaisz, kurwa?! Na co się gapisz! – krzyknął w czyimś kierunku a ja usłyszałem zduszony kobiecy okrzyk („O Boże!”).
Gdy dotarliśmy pod nasz blok Pablo zaciągnął mnie przed wejściowe drzwi. Wchodząc po schodach na swoje piętro parę razy mnie zamroczyło, przez co parę razy opadłem na swojego towarzysza całym ...
... ciężarem.
- Wstawaj! Wstawaj, kurwa! Nie zamierzam cię wlec, frajerze!
W końcu dotarliśmy do mojego mieszkania. Pablo kopniakiem otworzył drzwi, przeciągnął mnie przez pokój i bezceremonialnie rzucił na łóżko.
Wtedy straciłem przytomność.
***
- Słyszysz mnie?
- Sławek? Słyszysz mnie!?
- Odpowiadaj!
Chciałem powiedzieć jej, że tak, słyszę ją głośno i wyraźnie, ale jęknąłem rozdzierająco, gdy tylko ruszyłem szczęką, czując palący ból.
- Musimy go zabrać do szpitala.
- Nnnnn.... nnnnnniiieeeeeeeee! – zdołałem wyjęczeć – nieee do... szpiii..laa!
- Nie dyskutuj z nią, gringo.
***
- Spędzi pan u nas parę dni.
- Nie ma mowy – odpowiedziałem starając się jak najdelikatniej poruszać szczęką.
- Pan nie rozumie, za chwilę leki przestaną działać i poczuje pan ból, który powaliłby konia. Musi pan u nas zostać.
- Nie ma mowy, nie stać mnie na to.
- Ja ureguluję płatność, proszę się o to nie martwić.
Lekarz obrzucił Katarzynę szybkim spojrzeniem, potem zerknął na moją obandażowaną twarz i obrócił się, zerkając przez ramię na stojącego w drzwiach Pabla. Po chwili bez słowa zaczął wypisywać odpowiedni kwit.
***
W szpitalu przeleżałem tydzień. Pieprzony tydzień zwiększający mój dług wobec Katarzyny. Na szczęście w nieszczęściu zabrała mnie do innego szpitala, unikając tym samym niepotrzebnych pytań. Starałem się wypisać na własną prośbę, ale mój lekarz miał rację – moja nowo obita twarz bolała tak bardzo, że nie mogłem obyć się bez leków. W ...