Zdjęcie z nieznajomą, czyli sylwester, którego…
Data: 08.03.2022,
Kategorie:
nieznajomy,
Dojrzałe
Masturbacja
Anal
fotografia,
Autor: Agnessa Novvak
... garnitur, ze dwie koszule, jakieś ładne krawaty. Resztę rzeczy mam u siebie, jakby były potrzebne.
– No dobra, dobra, ogarnę się… – sapnąłem. – A ta laska to kto? Znam?
– Nie. Ale ja tak. I to całkiem dobrze. – Ponownie dziwnie mi zabrzmiała ta deklaracja, jednak uznałem, że przez nadmiar procentów niepotrzebnie nadinterpretuję. – Zresztą sam zobaczysz, na pewno się dogadacie. Jest naprawdę bardzo spoko! Tylko daj mi znać rano, że na pewno przyjedziesz! Bo jak nie, to będę w czarnej dupie!
– Jasne! – rzuciłem na do widzenia.
– No to będziemy w kontakcie!
Zakończyłem rozmowę i zamyśliłem się. Niełatwo było mi to przyjąć do wiadomości, ale może Grubas naprawdę miał rację? Może wszyscy dookoła, którzy mnie pocieszali, próbowali poprawić humor czy nawet starali się jakoś doradzić, mieli rację? Może w ogóle wszyscy poza mną mieli?
Bo co właściwie mogłem lepszego zrobić w bieżącej sytuacji?
Fakt – piętrowa kłótnia, zakończona zerwaniem zaręczyn oraz ostentacyjną wyprowadzką, raczej nie były wymarzonymi prezentami, które spodziewałem się dostać na mikołajki od dziewczyny. Czy raczej już eksdziewczyny. Tylko ile miałem się jeszcze zadręczać z tego powodu? Do końca życia? Kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni? Miesiąc? A może po paru tygodniach zaniedbywania relacji służbowych oraz rodzinnych – czyli niczego innego jak warczenia na wszystko i wszystkich dookoła, od Bogu ducha winnej sprzątaczki w pracy po matkę podającą śledzia przy wigilijnym stole – oraz ...
... chlania na umór w przerwach między nimi, powinienem w końcu wziąć się w garść i zacząć z powrotem normalnie żyć? Tak po prostu?
Spojrzałem tępo na kieliszek z niedopitą wódką. Ciepłą. Tak samo jak i reszta zawartości butelki, czekająca na rozlanie. Przejechałem dłonią po nieogolonym ryju, bo inaczej nazwać się go nie dało, po czym przeniosłem wzrok na stół. Zawalony po brzegi pudełkami po wszelkiej maści fast foodzie, pustymi puszkami, butelkami, talerzami, sztućcami i innym, tworzącym już powoli własną cywilizację syfem. Na poplamione keczupem dresy. Na przepoconą podkoszulkę. Na kuwetę w kącie pokoju, której użytkownik wyprowadził się wraz z jego panią parę tygodni temu, a ja wciąż jej nie wyrzuciłem. Kuwety, nie pani, bo ta odeszła sama.
I wtedy zachciało mi się ryczeć. Nie mniej, nie więcej, tylko wyć nad własnym popieprzonym losem. I musiałem błyskawicznie zareagować, by wszystko, przed czym do tej pory starałem się bronić ignorancją, złośliwością oraz alkoholem, nie zwaliło mi się momentalnie na głowę.
Zlazłem z kanapy, zataczając się zrzuciłem po drodze ciuchy i wszedłem pod prysznic. Celowo odkręciłem tylko zimną wodę i stałem w niej, dopóki tylko byłem w stanie wytrzymać. Potem w ruch poszedł pumeks, gąbka, trymer… Niepranego chyba od początku grudnia ręcznika wolałem nawet nie dotykać, odczekałem więc kilka chwil, by choć trochę obeschnąć i przeszedłem do drugiego pokoju. Już miałem się ubrać – najlepiej w kombinezon przeciwchemiczny, by jak najszczelniej ...