Disco polo
Data: 20.08.2019,
Kategorie:
disco polo,
wakacje,
Autor: starski
Cześć. Nazywam się Sławek Kozakiewicz. Grzesiek Kozakiewicz to mój brat. Znacie go, ma zespół Sweet Dream. Grają niezłą muzę, są już znani nie tylko u nas, ale i w Warszawie. Grają po baletach i weselach. Zbijają niezłą kasę. Mój brat – „Kozak”, jest starszy ode mnie o pięć lat. Był znany już w podstawówce i w średniej. Zawsze był na fali i każdy się z nim liczył. Nie tylko u nas w Węźlinie, ale i ogólnie w okolicy.
Przez to, że on ma ksywkę „Kozak”, ja automatycznie stałem się „Młodym Kozakiem”. Tak pewnie będzie już do końca życia. Młody Kozak, albo po prostu Młody. Grzesiek – to znaczy Kozak – mój brat, ma dziewczynę. Elwirę.
Elwira jest najfajniejszą laską w okolicy. Niektórzy mówią na nią Szakira, ale Elwira jest ciemna. Ma czarne włosy i nie pasują jej blond, bo już próbowała i nie podobało jej się.
Każdy marzy o Elwirze i niejeden by chciał spróbować, ale Kozak – to znaczy Grzesiek, czyli mój brat, zaraz by takiego gościa ustawił. Zdarzało się to nie raz, ale klienci ciągle próbowali, na baletach czy gdzieś. Były o to awantury nie raz nie dwa.
Elwira rzucała się w oczy. W szkole chodziła do klasy sportowej, więc była zgrabna i dobrze zbudowana. Gdzie nie weszła, laski patrzyły na nią z zazdrością, albo z nienawiścią. Raz, że zazdrościły jej wyglądu, a dwa, że chodziła z Grześkiem - znaczy z Kozakiem.
Każdy wiedział, że są parą już od podstawówki i że pewnie się ochajtają. Pasowali do siebie jak dwie połówki księżyca. Grzesiek napisał dla niej taką ...
... piosenkę właśnie. „Dwie Połówki Księżyca” każdy wiedział, że to dla niej. Ci którzy znali sprawę już się do niej nie przystawiali, ale zawsze znalazł się na baletach jakiś obcy, albo przyjezdny, to nie raz była awantura. Elwira była wierna Kozakowi tak, że nie musiał się o nią bać i ufał jej. Od nas nikt by się nawet nie poważył wpychać między nich.
Nadeszło lato, to z Mistrzostwami Świata i tego lata wydarzyło się coś, co chcę teraz tutaj opisać, a co dotyczy Elwiry i mojego brata- to znaczy Kozaka.
Były, wakacje. Szkoła już się skończyła od kilku dni. Moja paczka, to znaczy: Daniel-„Byczek” i Piotrek – „Sieka”. (To byli moi kumple od dziecka i trzymaliśmy się zawsze razem) bujaliśmy się po okolicy czerpiąc przyjemności z wolnego czasu.
Sieka miał samochód. Dużego fiata. Całkiem na chodzie, mimo niezłych kilku latek. To był samochód jeszcze jego ojczulka. Nie mieliśmy prawka, ale w okolicy każdy wiedział, że Sieka umie jeździć. Jeździł od dziecka i nic się nikomu nie stało. Czekał tylko wieku, żeby zrobić prawko i być na legalu.
Grzesiek z zespołem grali w pobliskim mieście, na imprezie w parku. Trzynaście kilometrów od nas. Byliśmy na tej imprezie, ale jak Sweet Dream skończył grać, wróciliśmy do nas. Grzesiek z zespołem zostali jeszcze i mieli wrócić później.
My byliśmy już u nas, bo u nas też była impreza na ośrodku i balety, więc szkoda nam było siedzieć tam, skoro u nas też zabawa. Ośrodek nad jeziorem, więc co lato pełno turystów i turystek. Nie jedno się ...