Z piekła rodem (II)
Data: 29.04.2022,
Kategorie:
kucharze,
bez seksu,
rywalizacja,
Sex grupowy
Autor: Adrenalinaaa
... zanim umarła?
Każdej nocy wracając ze zmywaków, opowiadałam jej o zarobionej sumie, o tym, jak łatwo mi to robić, mimo że wcale tak nie było. Ciężko harowałam, opiekowałam się domem, a potem siadałam z nią przy kubku gorących ziółek i rozmawiałam o marzeniach.
- Nie udało się babciu. - szepnęłam w przestrzeń, a łzy, które spadły zaraz po tych słowach, rozpętały szloch. - Przepraszam...
Złapałam w dłoń nasze wspólne zdjęcie i mocno przytuliłam do piersi. Zamknęłam oczy i skuliłam swoje metr sześćdziesiąt na fotelu. Czułam, jak wszystkie nadzieje odlatują i tracą siłę, by dalej brnąć w nieznane. Miałam być wyżej. Miałam czuć, że znalazłam dla nas nowy dom. Na koniec zostałam z niczym.
To okrutne nawet jak dla Ciebie — pomyślałam i spojrzałam do góry.
Nie wiedziałam, czy tam jest. W takim momencie człowiek tracił wiarę nawet w to, co zawsze trzymało go przy życiu. Mnie? Trzymała tylko wiara.
Kolejny dzień przywitałam z gorzkim smakiem w ustach oraz piskiem w uszach. Gdy bowiem usłyszałam czajnik, zerwałam się na równe nogi i poczłapałam do kuchni, by móc zastopować tragiczny pomysł pobudki, który wymyśliła Jadźka.
Wiedziałam, że będę musiała przebrnąć z nią przez trudną rozmowę, jednocześnie próbując przekonać, iż nie ma sensu walczyć o sprawę przegraną. Niestety ten typ tak miał, a ona dodatkowo nie ułatwiała mi sprawy. Szalona współlokatorka, która jest twoją przyjaciółką, wcale a wcale nie była problemem. Problemem było jej postrzeganie świata. ...
... Optymistka pełną gębą. Cóż taką trudno jest przekonać do swoich racji, które niepomalowane są na żółto lub na niebiesko, a jedynie szaro.
- Opowiadaj! - krzyknęła zza moich pleców, nagle pojawiając się obok z siatką zakupów. - Jak tam twój „drugi dom"!?
Wyższa o głowę blondynka, która uwielbiała dziecięcy, koreański styl potrafiła rozbawić umarłego, ale dzisiaj poprzeczka została drastycznie dla niej zawyżona. Nawet parodiowanie klientów ze sklepu wypożyczalni gier, w którym pracowała, nie mogło przebić się przez tonę towarzyszącego mi smutku.
- Zrezygnowałam. - kiedy puściła zakupy, mój refleks szachisty wyjątkowo zebrał się w sobie i uratował je przed upadkiem.
- Nie! Nie! Nie! - zaczęła krążyć po kuchni niczym samolot nad lotniskiem. - Nie mogłaś! - spojrzała na mnie. - Przecież...
Zaczęłam wypakowywać zakupy, by choć na moment zająć się czymś innym oraz nie myśleć o wbijanym mi dodatkowym szpicu w brzuch.
- Lea! Ktoś Ci to zabrał? Co z tym całym biznesmenem? Tym, co Ci Tymek poradził... przecież mój brat nie może być takim osłem! - zamartwiała się nad swoim udziałem w katastrofie, której winien był tylko jeden całkowicie odległy od naszego świata, idiota.
- Zostałam ze wspólnikiem. - szepnęłam, mając nadzieję na podkolorowanie scenariusza przez zwariowaną optymistkę.
- Co? I dlatego zrezygnowałaś?! To nie jest koniec świata! - złapała mnie za ramie, by zmusić do kontaktu wzrokowego. - Ja też pracuję z dupkami, ale koniec końców robię to, co kocham.
- To ...