Z piekła rodem (II)
Data: 29.04.2022,
Kategorie:
kucharze,
bez seksu,
rywalizacja,
Sex grupowy
Autor: Adrenalinaaa
... jest różnica. Jadźka on narzuci mi wszystko. Od rodzaju dań, przez nazwę do koloru pieprzonych sztućców! Na koniec karze mi spływać i zwieje z kasą!- z agresją rzuciłam sałatą w zlew. - Przepraszam... nie powinnam się na tobie wyżywać.
- Lelka. - przytuliła mnie do siebie. - Przecież on też jest człowiekiem i musi się liczyć z twoim zdaniem.
Kiedy wypuściła mnie z ramion, podeszłam do szafki nocnej i zwinęłam z niej wczorajszą gazetę. Podałam w jej ręce, a potem wskoczyłam tyłkiem na kuchenny blat. Wgryzłam się w jedno z jabłek, czekając na reakcję.
- Nie... - popatrzyła na mnie. - Przecież nikt normalny nie dałby mu udziałów! To jakaś patologia!
- Teraz rozumiesz? - Jadźka jeszcze raz spojrzała swymi złotymi oczyskami i doklejonymi rzęsami na artykuł. Zobaczyłam coś, co zlikwidowało w niej nadzieję na kontynuację motywacyjnej gadki.
- No dobra. - wrzuciła szmatławiec do kosza. - Mimo wszystko uważam, że chociaż powinnaś z nim negocjować. Może wczorajsza rozmowa nie przyniosła rezultatów, ale wiemy, że potrafisz być jak wrzód na dupsku.
- W sumie nie rozmawiałam. - wzruszyłam ramionami, chowając się przed zaskoczonym wzrokiem przyjaciółki.
- Skąd w takim razie wiesz, że jest twoim wspólnikiem? - zakładając ręce na biodra, wyglądała jak Pani z podstawówki. Niezbyt miłe wspomnienie, zaznaczam.
- Był kompletnie zalany w trupa i włamał się do mojego... naszego lokalu. Potem podał Adamowi umowę, a następnie nadeszła jasność! - ironizowałam, robiąc ...
... komediowe przedstawienie.
- Czekaj, Adam? - uśmiechnęła się. - Co to za jeden?
- Dupek, który mnie w to wkręcił. - udałam urażoną.
Trzeba przyznać, że złość na Adama minęła w zadziwiającym tempie. Teraz nawet żałowałam pożegnania, które mu zaserwowałam, bo między innymi to dzięki niemu, chociaż na moment czułam się ważna i doceniona. Dał mi rozwiązanie i lokal. Z innej strony miałam palanta, który po głębszym przemyśleniu, był winny całej tragedii w moim życiu.
- Niezbyt dupowaty z tego, co widzę. - usiadła obok i również szarpnęła zębiskami kawałek jabłka. - Przystojny?
- Jak cholera. - potwierdziłam.
- Czyli jednak nie do końca zrezygnowałaś. To znaczy, stracisz okazję, wiesz o tym?
- Okazję? - rękawem piżamy wytarłam sok ściekający mi z kącika ust.
- Żeby mógł Ci to wyjaśnić na spokojnie. Na kolacji ze śniadaniem.
Obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Lekko szturchnęłam ją łokciem, ale po chwili namysłu, doszłam do wniosku, iż pokręcony umysł Jadźki miał rację. W końcu emocję opadły i mogłam z nim, chociażby porozmawiać o spłaceniu mnie. Nawet jeśli straciłam lokal, mogłam odzyskać kasę.
W myślach opracowywałam plan, ale rzeczywistość zmusiła mnie do szybszej reakcji. Usłyszałyśmy wibrację na komodzie obok fotela, na którym przenocowałam swój wczorajszy bunt. Jadźka podbiegła do niego niczym wygłodniałe od emocji zwierzę i od razu odebrała.
- Witam. Tak, już podaję. - zasłoniła mikrofon i zaczęła piszczeć. - Fajny głosik! - następnie rzuciła telefonem w ...