1. Australian Air (IV)


    Data: 23.08.2019, Kategorie: podróż, spotkanie, wycieczka, Autor: Mandie

    Po ponad dziesięciu godzinach lotu siedziałam znudzona na lotnisku w Hong Kongu czekając na samolot do Londynu. Eric ulotnił się właśnie w poszukiwaniu kawy, a ja miałam ochotę przespać najbliższe 24 godziny. Lubię podróżować, ale czekanie na jej kolejne etapy nie są takie fajne, zwłaszcza, jeżeli człowiek siedzi uwięziony na lotnisku. Tutaj czekał nas co prawda tylko dwugodzinny postój, ale na samą myśl o 6 godzinach czekania w Londynie przechodziły mnie ciarki. Od jakiegoś czasu byłam rozkojarzona i tak naprawdę tylko ja sama wiedziałam o co mi chodzi. Przed Erickiem starałam się grać zadowoloną jak zawsze, jednak moja głowa zdecydowanie szukała obrazów z przeszłości. Zaczynałam obawiać się wesela Chloe. Jednak z drugiej strony byłam go bardzo ciekawa. Kiedy tak z przymkniętymi powiekami zaczęłam się rozmarzać poczułam zapach kawy.
    
    - Nareszcie!
    
    Wzięłam od niego jeden z kubeczków i zaczęłam upijać jego zawartość. Okropne było to, że odkąd wsiadłam w Melbourne do samolotu nie chciało mi się nic jeść, jak tak dalej pójdzie to umrę z głodu zanim dolecimy do Szwecji. W końcu jednak nie mogłam oprzeć się pokusie i zamknęłam oczy na dłuższą chwilę. Obudził mnie Eric mówiąc, że możemy wchodzić na pokład samolotu. Kiedy tylko ulokowaliśmy się w naszej klasie zasnęłam momentalnie. Kiedy otworzyłam oczy poraziło mnie słońce świecące na niebie i biel chmur, w które właśnie mieliśmy się zanurzać. Pogoda w Anglii była pochmurna, ale na szczęście bez jakichś zamieci śnieżnych. Kiedy ...
    ... odebraliśmy bagaże i usiedliśmy na jednym z krzesełek na Heathrow dotarło do mnie gdzie tak naprawdę się znajduję.
    
    - Eric, jedźmy do centrum!
    
    - To 50 minut w jedną stronę.
    
    - A co chcesz robić przez 6 godzin na lotnisku? Hę?
    
    Tym oto sposobem już po 20 minutach siedzieliśmy w metrze, które miało nas zawieźć w samo serce Londynu - Piccadilly Circus. Była 7 rano, więc miasto dopiero budziło się do życia. O 11:30 mieliśmy lot do Szwecji, więc skupiłam się na chłonięciu wszystkiego wokół. Słynna londyńska reklama, tak zatłoczone miasto, a ulice takie puste. Niedaleko znaleźliśmy już otwartego Starbucks'a więc kupiliśmy sobie po kawie i ruszyliśmy dalej przed siebie. Naciągnęłam na dłonie skórzane rękawiczki i złapałam Erica za rękę. Uśmiechnął się delikatnie. Dawno nie widziałam na jego twarzy takiego spokoju ducha, chociaż i tak nie był w stu procentach odprężony.
    
    - Gdyby nie było tak zimno, to miasto byłoby jeszcze piękniejsze - powiedziałam naciągając bardziej na szyję swój płaszcz.
    
    - To jestem ciekawy co ty powiesz na temperaturę w Szwecji, tam kochana będzie dopiero zimno.
    
    - Na razie staram się o tym nie myśleć, ale chyba po to byliśmy na tych gigantycznych zakupach, abym tam jednak nie zmarzła, prawda?
    
    Zaśmiał się cicho. Poprowadził mnie prosto do metra. Po paru stacjach wysiedliśmy na Victoria Station i ruszyliśmy dalej przed siebie. Idąc wzdłuż kamiennego muru, zastanawiałam się gdzie chce mnie zabrać. Kiedy skręciliśmy w lewo rozwiały się wszystkie ...
«1234»