Australian Air (IV)
Data: 23.08.2019,
Kategorie:
podróż,
spotkanie,
wycieczka,
Autor: Mandie
... moje wątpliwości. Staliśmy właśnie przed Buckingham Palace dumnie odcinającego się od mglistej pogody. Palcami sunęłam po prętach oddzielającego nas od ziemi królewskiej. Parkiem Świętego Jamesa szliśmy dalej w stronę parlamentu i Big Bena. Już tam zobaczyłam mieniące się nad Tamizą ogromne London Eye. Gdyby jednak nie oświetlenie jakim było ubarwione, zginęłoby we mgle.
- Jak ja chciałabym tam wejść - mówiłam uparcie wpatrując się w białą budowlę.
- Niestety, otwierają dopiero o 10.
- Nienawidzę porannych lotów!
Eric się zaśmiał i pocałował mnie w policzek. Pokręciliśmy się jeszcze trochę spacerując na Trafalgar Square i trzeba było wracać. Tym razem wsiedliśmy na Charing Cross i przesiedliśmy się na Leicester Square w metro, które zawiozło nas z powrotem na lotnisko. Był już odpowiedni czas na ponowne nadanie bagażu i czekanie na kolejny samolot. Wylecieliśmy punktualnie i już po 3 godzinach lotu lądowaliśmy na lotnisku w Sztokholmie. Kiedy stanęliśmy przed lotniskiem poczułam na policzkach mroźny wiatr. Zdecydowanie nie był to ten przyjemny, australijski wietrzyk. Taksówką udaliśmy się do centrum miasta, w którym znajdował się nasz hotel. Idąc myślą Erica skontaktowałam się ze znajomym w Sztokholmie aby polecił nam jakieś miejsce. Nie do końca mogłam rozgryźć jego ton kiedy o tym mówiłam, poinformował mnie jednak, że jego w tym czasie w mieście nie będzie. Szczerze? Trochę odetchnęłam po tej wiadomości. Samochód zatrzymał się pod budynkiem hotelu Nobis, który ...
... miał być naszym domem przez najbliższe 7 dni. Robił wrażenie, było widać, że Gunnar wie co dobre. W recepcji odebraliśmy karty do naszego pokoju i udaliśmy się do niego. Apartament był w ciemnych kolorach fioletu połączony z drewnem. Sufit oraz 3/4 ściany od podłogi była w deskach z prawdziwego dębu tak samo jak drzwi i futryny, komponowało się to idealnie z lśniącym parkietem. Resztę ściany oblewał pastelowy fiolet. Mimo iż na dworze nie było jeszcze ciemno w pomieszczeniu panował relaksujący półmrok.
- To miejsce jest niesamowite.
- Muszę się z tobą zgodzić, kotku.
Wypowiadając to zdanie zaczął masować mój kark. Po tak długiej podróży byłam spragniona jakiejkolwiek pieszczoty, ale nie byłam pewna czy zmęczenie nie okaże się silniejsze. Zamknęłam oczy, które automatycznie chciałam otworzyć z powrotem. Nicky. Nawet na drugiej stronie kuli ziemskiej nie dawał mi spokoju. Nie widziałam go 12 lat i niedługo miało to się zmienić. Istniało ogromne prawdopodobieństwo, że nawet go nie poznam, jednak na samą myśl o jego osobie przechodził mnie przyjemny dreszcz. W końcu przeżyliśmy razem ważne chwile, przynajmniej dla mnie. Moja intensywność myśli o jego osobie zaczynała mnie przerażać.
- Mia, halo!
Gwałtownie poruszyłam głową żeby odgonić wszystkie myśli.
- Twój wzrok był przerażający, nic ci nie jest?
- To pewnie przez to zmęczenie... - nie chciałam okazać się taką zimną suką, jaką w tym momencie chciałam być, dlatego pomału zaczęłam ściągać z siebie rzeczy - ...