Obraz życia kobiety w kilku godzinach…
Data: 27.05.2022,
Kategorie:
obyczajowe,
Masturbacja
codzienność,
różne,
Autor: CichyPisarz
... paląc w nich drewnem i węglem, i wszystko musieli sobie przygotować. Nie było takich wygód jak teraz - odkręcasz kaloryfer i w mieszkaniu robiło się ciepło, przekręcasz kran, a ogrzana woda leciała na dłonie lub całe ciało. Uśmiechnęła się, bo w jej mieszkaniu też korzystała z wygody, za którą co prawda płaciła, ale nie musiała się niczym zajmować, ani przejmować, by żyć w komfortowych warunkach. Znowu poczuła, że zupełnie tu nie pasuje, jak w niektórych zabawach logicznych nie pasował do przedstawionego zestawu roślinnych przykładów jakiś mechaniczny gadżet.
<<>>
Czy Gabrysia była singielką z wyboru? Nie. Jej życie wyglądało na usłane różami, ale do pełni szczęścia brakowało jej towarzysza życia. Dawno już przeprowadziła ze sobą poważne rozmowy, takie do bólu szczere, gdzie sponiewierała swoje priorytety życiowe, które kiedyś tam sobie ustaliła. Po wielu dywagacjach doszła do wniosku, że to jej nadopiekuńczy i bojący się świata rodzice, już od dzieciństwa robili jej krzywdę. Okaleczyli ją towarzysko, życiowo i co się tam jeszcze dało wymienić. Indoktrynowali ją niczym guru sekty swoich wyznawców, nadając jej tylko jeden główny cel - wykształcenie. Nie było dla nich nic ważniejszego jak nauka, stopnie i sukcesy szkolne. A ona była zbyt słaba, by się im przeciwstawić.
Matkę Zofię, od zawsze pamiętała jako surową i nieugiętą kobietę. Tata zawsze był raczej uległy silnemu charakterowi żony i nie wtrącał się w metody wychowawcze. Pracował jako inżynier, dobrze zarabiał, ...
... co pozwalało Zosi czuć się osobą ważną i szanowaną w mieście. W tamtych czasach akurat zwracano na to uwagę, by mężczyzna był panem domu, a głównym kryterium określające tę pozycję, była właśnie poważana praca i odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Mama wręcz pławiła się w prestiżu, jaki na nią spływał, kiedy mówiono o niej "pani inżynierowa". I chociaż sama zakończyła edukację na poziomie technikum pracowników biurowych, chodziła z wysoko uniesioną głową i dumnie wypiętą piersią, jakby sama była kimś ważnym.
Ojca prawie nie było w domu, a wszelkie obowiązki domowe spadały na Zofię i córkę, a wychowanie małej Gabrysi, praktycznie wyłącznie na matkę dziecka. Tata - Jacek, raczej był tylko tytularnym ojcem, bo nie dość, że nie wtrącał się do metod zorganizowanej żony, to nawet w czasie wolnych dni, raczej stronił od życia rodzinnego, zawsze gdzieś wybywał, jak to często tłumaczył, kiedy wychodził - "sprawy zawodowe".
Gabriela niedawno wróciła z przyjemnego wyjazdu z "krainy pól i łąk", jak nazywała placyk w szczerym polu, gdzie rozpościerał się widok na oddalone zabudowania miasta. Teraz wzięło ją na wspominki. W drodze powrotnej wciąż analizowała swoje życie, próbowała zrozumieć, dlaczego jest taka...dziwna. Tak o sobie myślała już od lat. Próbowała wskrzesić echa przeszłych momentów, tych wydających się kluczowymi w jej pogmatwanym życiorysie. Wtedy wielu spraw nie rozumiała, ale będąc dorosłą było już inaczej. Darząc rodziców wręcz nadzwyczajnym szacunkiem, czy bardziej ...