Rafal na Mazurach cz.1
Data: 27.05.2022,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Robert Marchewka
... okolicy. Odświeżyłem się nieco i wyszedłem w teren. Miałem do wyboru trzy opcje. Pójść drogą w prawo do miasteczka albo w lewo, gdzie jeszcze nie wiedziałem co jest. Mogłem też ruszyć leśnym duktem przed siebie, ale chwilowo las chciałem sobie odpuścić. Wybrałem cywilizację, chociażby dlatego, żeby zrobić jakieś drobne zakupy.
W przeciągu kilku godzin obszedłem niezły kawał okolicy. Niewiele było do zobaczenia. Pobliskie miasteczko, było z tych mniejszych, co to nie wiadomo, czy to już miasto, czy wciąż jeszcze wieś. W jednym z dwóch sklepów poznałem miłą młodą dziewczynę, która obiecała mi zostawiać świeże bułki, bo jak się okazało o takiej godzinie już ich raczej nie było. Z tego powodu uznałem moja wyprawę za udaną.
Nieco po południu zadowolony wracałem skrajem drogi do naszego ośrodka. Byłem w połowie drogi, gdy usłyszałem klakson samochodu. Zadowolony stwierdziłem, że to właścicielka ośrodka – pani Bożenka. Uśmiechnięta szeroko kiwała do mnie przyjaźnie, więc podszedłem do auta. Po cichu liczyłem na podwózkę.
- Dzień dobry, panie Rafale – przywitała się, zsuwając okulary przeciwsłoneczne na głowę. – Proszę wsiadać!
- Ooo, dzięki wielkie. Nałaziłem się dzisiaj trochę.
- Był pan w miasteczku? – domyśliła się, odpalając swojego terenowego Nissana Terrano.
- Tak. A pani skąd wraca?
- A ja panie Rafale…
- Proszę mi mówić po imieniu!
- Na pewno, nie będzie panu przeszkadzało? – właścicielka ośrodka zarumieniła się lekko. –
- Wcale.
- To i ty ...
... mów mi po imieniu – zaproponowała. – Na brudzia jeszcze przyjdzie czas, a…
- Nie jestem pewien, czy…
- Przestań! Nie chce się czuć przy takim mężczyźnie jak stara baba! – mrugnęła do mnie okiem.
To zmierzało trochę w niebezpieczną stronę, więc spróbowałem wrócić na poprzedni temat.
- To skąd wracasz?
- Z objazdu – zaśmiała się i niby niechcący zadarła skraj spódniczki w górę. Niby, bo byłem przekonany, że zrobiła to celowo. Musiałem jednak przyznać, że jak na swój wiek miała świetne nogi.
Szybko przyjrzałem jej się kątem oka. Z tego co się zdążyłem zorientować była rozwódką. Kilka lat temu przekroczyła czterdziestkę, ale mazurski klimat dobrze jej robił, bo wyglądała na ciut starszą siostrę opiekunki Marty. Jakieś dziesięć lat mniej. Czarne jak smoła włosy, były chyba farbowane, ale pasowały do jej śniadej cery i brązowych oczu.
- Z jakiego objazdu? – zdziwiłem się.
- Mój drogi, oprócz tego ośrodka mam jeszcze dwa inne, więc jest co robić przy nich – wyjaśniła. – Tam siedzą moje córki, ale raz na jakiś czas trzeba do nich zajrzeć, bo młode są i niedoświadczone jeszcze.
- To ty jesteś człowiek sukcesu – stwierdziłem z uśmiechem.
- Eee tam, zaraz sukcesu, po rozwodzie mąż musiał mi oddać to i owo, do tego trochę szczęścia i jest jak jest – podsumowała, kantem dłoni delikatnie zadzierając spódniczkę o kolejne centymetry.
Nie mogłem się powstrzymać. Próbowałem zerkać za okno samochodu, ale wzrok wracał do opalonego uda Bożenki. Nie mogła tego nie ...