Prawdziwa nauczycielska sumienność (I)
Data: 27.08.2019,
Kategorie:
nauczycielka,
szantaż,
uczeń,
Autor: z152087
Prawdziwy nauczyciel i pedagog, niezależnie do tego czy pracuje z dziećmi
i młodzieżą, czy z dorosłymi, musi być bezwarunkowo obiektywnie dobrą osobą, bez jakichkolwiek zastrzeżeń wstępnych i uprzedzeń, ceniącą potencjalną wyjątkowość, wartość i tożsamość każdego innego człowieka.
Na tle wszystkich profesji, zawód nauczycielski wydaje się być szczególny i wyjątkowy, dotyczy bowiem "homo sapiens", jedynej ze znanych nam istot, zdolnej do świadomego konstruktywnego i destruktywnego przeobrażania otaczającego ją świata. Zawód ten wykonywany przez nauczyciela troskliwego, sumiennego i profesjonalnego, przyczynia się do odkrywania, uruchamiania i doskonalenia w człowieku tego co w nim najcenniejsze, m. in. jego pożądanych podmiotowo i społecznie, szczególnych predyspozycji w zakresie zdolności, postaw, wiedzy, umiejętności, sprawności i zadań. Jednak kiedy jest wykonywany przez pedagoga nie posiadającego wymienionych wyżej cech charakteru, może przynieść całkowicie odmienne rezultaty.
Nauczyciela powinna charakteryzować nade wszystko, mocno i głęboko uwewnętrzniona, szczególna troska o drugiego człowieka, optymalna troska. Nie powinna to być w żadnym wypadku "troska" jedynie deklarowana lub udawana, ani "troska" nadmierna.
Danuta była właśnie taką nauczycielką jak w przytoczonej wyżej definicji. Jej dzieciństwo i życie nastolatki przebiegało radośnie w kochającej się rodzinie, w której dominował ojciec. Ojciec żarliwy kolejarz pracował w częstych rozjazdach i ...
... delegacjach, ale miewał ciężką rękę gdy trzeba było temperować nastoletnie wybryki córki. Te nawyki pozostały mu po wychowywaniu starszego brata Danuty teraz już mieszkającego w swoim mieszkaniu z rodziną. Danuta skończyła studia i podjęła pracę w małym zachodniopomorskim miasteczku wracając do rodzinnej miejscowości.
Była związana emocjonalnie z matką i zamieszkała w swoim dawnym pokoiku trzypokojowego mieszkania rodziców. Jako kobieta Danka była trochę zagubioną romantyczną, niezbyt szczupłą, ale proporcjonalnie zbudowaną 30-letnią rozjaśnioną szatynką. Uczyła języka polskiego w przodującym zespole szkół ponadgimnazjalnych. Nigdy nie była szkolną pięknością, ale brzydkim kaczątkiem też nie można ją było nazwać. Teraz trochę jak diamencik po oszlifowaniu nabrała klasy i coraz częściej przyciągała wzrok mężczyzn i chłopców na szkolnych korytarzach, którymi przechodząc jakby sypała iskrami z pończoch na zgrabnych łydkach. Potrafiła się ubierać jak na nauczycielkę przystało w żakiety i garsonki dające jej dystans do uczniów i oczywiście uczennic ale lubiła też zakładać przewiewne sukienki jak nastolatki. Ostatnio stwierdziła całkiem słusznie, że rozjaśnione włosy przywracają jej młodszy wygląd niż miała lat w rzeczywistości. Przyciągała wzrok zgrabnie stawiając nogi i poruszając kręgosłupem i biodrami jakby poruszała się po wybiegu dla modelek.
Jej w miarę wysportowane jak na kobietę pracującą zawodowo ciało było bardzo ponętne, a głęboka zmysłowość spojrzenia nadawała jej twarzy ...