Szansa jedna na milion
Data: 17.07.2022,
Kategorie:
Sex grupowy
miłość,
Autor: Ravenheart
... ułożył naprężoną męskość dokładnie w rowku pomiędzy moimi pośladkami. To szalenie podniecające – bo choć nie jest we mnie, czuję wyraźnie tę wspaniałą twardość. Świadomość, jak na niego działam… I to w chwilę po tym, jak inny mężczyzna ulżył swojej namiętności... Poczułam znowu dreszcz rosnącego oczekiwania.
Przytuliłam się mocniej do Jacka i zaczęłam się bawić włoskami na jego piersiach, jednocześnie czując prężący się narząd Marka na swojej pupie. Było mi dobrze i słodko. Jeden z moich kochanków już zaspokoił chuć, drugi pragnął mnie zerżnąć… A pomiędzy nimi ja - ociężała po orgazmie, spełniona i… wypełniona życiodajnym, męskim płynem.
Oczywiście Marek nie poprzestał na niewinnym leżeniu i po chwili główka jego sztywnego przyjaciela przesunęła się i znalazła tuż przy brzegu cipki. Uśmiechnęłam się i pomogłam jej znaleźć właściwe miejsce. Wsunęła się do środka, wielka i ciepła. A ja przyjęłam ją pokornie, niczym uległa samica, która doskonale rozumie swoją rolę. Zmrużyłam oczy i położyłam głowę na torsie Jacka. Przytulił mnie czule. Wypięłam grzecznie tyłek i pozwoliłam, aby Marek długimi, spokojnymi ruchami zajął się moją kochaną, zmaltretowaną brzoskwinką. Wiedział, że musi zachować ostrożność, bo byłam już cała obolała. Na szczęście, dzięki obfitemu smarowaniu docierał do mnie tylko przyjemny dreszczyk. Marek, gdy trzeba, jest właśnie taki – słodko delikatny. Czułam go w sobie, jak przesuwa się e mnie, jak jego podniecenie rośnie do granic i stopniowo dochodzi do ...
... krawędzi. W końcu przekroczył ją, wystrzeliwując we mnie kolejny ładunek.
Nie miałam orgazmu – ale też nie był mi niezbędny. Wystarczała mi świadomość, że są przy mnie moi dwaj ukochani faceci, że kochaliśmy się i że przepełnia mnie teraz cudowna – choć nieco perwersyjna – mieszkanka ich soków.
Zasnęli, jeden po drugim, wtuleni w moje ciepłe ciało. Wsłuchiwałam się w ich spokojne, ciche oddechy i uśmiechnęłam się do siebie. Moi mężczyźni. Moi dwaj mężczyźni. Gdzieś daleko, za ścianami naszego domu, szare, zmęczone, prozaiczne miasto również kładło się spać. Cicho, niepostrzeżenie wróciły wspomnienia.
Jacka poznałam jako pierwszego. Spotkaliśmy się właściwie przypadkiem, jednako zagubieni i rzuceni w samotność wielkiego miasta. Był wspaniałym przyjacielem i kochankiem. Rozumieliśmy się doskonale – zaspokajaliśmy wzajemnie swoje potrzeby bliskości, zaczepienia w życiu – i odrobiny szaleństwa. Podobnie jak ja, stanowił dziwną mieszankę nieśmiałości i zuchwałości; odważnej, nieskrępowanej namiętności i czułego romantyzmu. Podobnie jak ja, czerpał z naszego związku siłę i zaufanie.
Kiedyś, gdy leżeliśmy, odpoczywając po szalonej nocy pełnej dzikich uniesień, zagraliśmy w ulubioną grę – w opowiadanie fantazji. To wspaniałe, bardzo intymne przeżycie – ale wymaga partnera, któremu się absolutnie ufa. Trzeba bowiem potrafić przyznać się do najgłębiej schowanych fascynacji, wyciągnąć na powierzchnię to, co zwykle pozostaje schowane na samym dole. Trzeba ufać, że druga strona ...