Upojeni (I)
Data: 28.08.2022,
Kategorie:
biznes,
szefowie,
zemsta,
bez seksu,
Autor: Adrenalinaaa
... najmniejszy błąd, byleby mogły coś na tym ugrać. Coś, co dodatkowo zniszczyło moją ufność względem ludzi.
Marianna odwróciła się w moją stronę, a kilka sekund później wylądowałam w jej objęciach. Radość, z jaką patrzyła na najmniejszą, nową dla niej rzecz, rozczuliła mnie.
- No, już. - odwzajemniłam uścisk, a po chwili odsunęłam ją od siebie, dogłębnie patrząc w oczy. - Wiesz, że jesteś w jego typie? - z zaskoczeniem i coraz mocniej czerwoną twarzyczką, machnęła dłonią i udawała, że nie usłyszała mojej sugestii. Bała się. W jej przypadku miłość musiałaby być bardzo wyrozumiała i spokojna.
Obrażona niczym pięciolatka, stała znów naprzeciw wielkich okien z założonymi na biodrach rękoma. Prychnęłam pod nosem i oblizałam wargi. Gdy stanęłam obok i zmierzyłam wzrokiem krajobraz, który podziwiała od dziesięciu minut, musiałam złapać oddech. Tak wiele wspomnień. Tak wiele złych i dobrych rzeczy, które właśnie wlatywały do mojej głowy, jak do odtwarzacza DVD. Chciałam je wyrzucić. Wyrwać każdą pojedynczą stronę z albumu, w którym kolekcjonowałam tysiące chwil z tamtego okresu.
- Muszę jechać tam sama. - gdy szarpnęła za moje przedramię, obdarzyłam ją znanym, gniewnym spojrzeniem. - Maryś. - wystarczyło, by odpuściła i kolejny raz w tym dniu obrażona, próbowała wyegzekwować we mnie złamanie, jasno ustalonych zasad. Reguł, które stworzyłam zaraz przed przyjazdem w to okropne miejsce.
- Pooglądaj telewizje. Wracam za niecałą godzinę. - pogładziłam szczupłe ramię, a ...
... wychodząc, zgarnęłam ze stolika torebkę.
Musiałam walczyć. Musiałam dowieźć sobie, że potrafię zamknąć tamten rozdział życia. Nawet jeśli miał on otworzyć nowe, które mnie nie dotyczyły, czułam w tym swój obowiązek. Te zadające ból, o jakim nikomu z ich sfer się nie śniło.
Powinni byli się modlić. Mój powrót łączył się z zawróceniem w to jedno miejsce, o którym najchętniej wszyscy pragnęliby zapomnieć, ale ja im na to nie pozwolę.
Drapacz chmur stojący w samym środku centrum był prawdziwą atrakcją dla turystów czy zwykłych gapiów. Ci pomimo codziennego krążenia wokół tego monstrum zapewne nadal, gdzieś w głębi siebie, byli pod wrażeniem jego masywności i budowy. Ja natomiast kopałam o wiele głębiej. Budynek był tylko kawałkiem szkła i metalu. To, a raczej kto dzięki niemu mógł wieść sobie spokojne życie, stanowiło o wiele ciekawszy temat.
Wysiadając z samochodu, spojrzałam do góry. Słońce odbijające się od szklanej powierzchni sprawiało, że budziły się w człowieku raczej te pozytywne emocje. Nic bardziej mylnego, mogę zapewnić. Cyrk na kółkach, a raczej osoby sprawujące nad nim władze, gromadziły swe negatywne siły właśnie w tym na pozór cieszącym oko, miejscu. Gdy zamknęłam samochód i zrobiłam kilka kroków w przód, coś mną wstrząsnęło. Podmuch wiatru rozwiał w miarę ułożoną fryzurę i tym samym dał znak. Igranie z ogniem nie było w moim stylu, ale w tym przypadku nie mogłam czekać, aż wszystko ułoży się samo. Jeśli chciałam chwycić za ogon samego diabła, najpierw ...