1. Mam na imie Matylda


    Data: 01.09.2022, Kategorie: Trans Autor: Konrad Milewicz

    ... siły, szwy wbijają się w pachwiny i jądra, ale ona nie przerywa szarpania - Oh, chyba musimy je rozciąć, jaka szkoda… - trzask materiału informuje o tym, że to zrobiła - Boże, jaki malutki. Jak u dziecka. Nic dziwnego, że tak lubisz damskie ubrania, skoro masz tak malutkiego. - ściska go z całej siły, a biały ból wychodzi z miednicy w górę ciała - Leczysz tak swoje kompleksy, co? - zaciskam dłonie w pięści, wgryzam się w kołdrę, wciskając twarz w ciemność materaca, nie chcąc jej słuchać, ale ból raz po raz przypomina, że tu jestem - Powinniśmy użyć żelu albo oliwki. Ale ma być prawdziwie, nie miło, prawda? - wbija palce w pośladki - Bo chcesz być prawdziwą kobietą, jak Pinokio chłopcem. A ja będę twoją Błękitną Wróżką z magiczną różdżką…Biała fala bólu eksploduje przed oczami, a pośrodku niej znajduje się supernowa. Wydaje z siebie ryk, który słyszą tylko sprężyny i pościel pode mną. Jakby prosto przed twarzą eksplodowała mi petarda, gdy gigantyczny ból wędruje wzdłuż ciała.- Ojej. Masz tak ciasną dupkę, że ledwo udało mi się włożyć czubek. No, no. Przecież nie o to chodzi, prawda? Jak będziesz się tak zaciskał, to będzie trudniej. - plama rozrasta się niczym kręgi na wodzie - Ale nie martw się, gdy już zrobi się odpowiednio duża, będzie wchodziło gładko. A teraz… - kolejna eksplozja bieli wydaje się nie mieć końca, czuje jakby to nie plastik, a rozżarzony do białości pręt wędrował w moje trzewia - O widzisz, wszedł calusieńki. Jestem z Ciebie dumna. - sunie z powrotem, ...
    ... wychodząc - Ale twój łysy kanarek nadal taki smutny. Wolisz by było szybko i brutalnie czy wolno i mocno?Ale nie daje mi czasu na odpowiedź. Wchodzi i wychodzi w moje wnętrze, rozpychając co raz bardziej w falach bólu. A boli wszystko. Ramiona, na których się opiera, kolana, które przytrzymuje ciałem, ale najbardziej tam. Nawet, gdy nie chce o tym myśleć, to przypomina mi o tym każdym ruchem, gdy błagam w głębi ciała by ten był już ostatni i znów powtarza. Raz po raz, wsuwa się głęboko i ostro, a potem wolno ciągnie w tył. W nieskończonej pętli białej plamy przed zamkniętymi oczami. - Ah, starczy… - schodzi wreszcie z moich nóg - Podobało się? - nie mam siły podnieść głowy - Oczywiście, że tak, wszystkim kobietom to musi się podobać. Dałabym Ci nawet papierosa w nagrodę, ale musiałabym potem wietrzyć pokój. - chichota z własnego dowcipu - O, zobacz. To krew! Straciłaś dziewictwo, Sratyldo! - jeszcze bardziej wybucha śmiechem - Tylko się nie zesraj jeszcze z radości. - skrzypienie sprężyn, chyba wstaje - Zostaniesz teraz tutaj sobie. Rano, nim wstanie Wanda, przyjdę Cię wypuścić. Może zrobimy sobie jeszcze jedną rundkę, skoro już wiesz jakie to cudowne? - głaszcze mnie po plecach, jakbym naprawdę miała być szczęśliwa - Ale jak stąd wyjdziesz, znikniesz z jej życia na zawsze. - ściska boleśnie jądra - Takie małe, zabawne. Pewnie nawet by nie zaspokoiło kobiety, nic dziwnego, że się tak przebierasz. - coś upada na ziemię - Nie martw się, powiem, jak to ujmujesz, że źle się poczułaś. ...