1. Plugawa kompania. Skąd się wziąłeś Samuelu?…


    Data: 20.09.2022, Kategorie: historia, Zdrada Romantyczne dziwka, Autor: DumasXXX

    ... wyczerpany. Bajdurzył nadal o swojej schadzce z młodą Aleksandrą z Nałęczów.
    
    - Jej oddech się rwał. Oczy zaszły mgłą. To słodkie pisklę przeżywało właśnie swój pierwszy tak intensywny orgazm.
    
    - Zostaw go Anno. My czekamy! - przerwał Berg. - Chodź do nas?
    
    Szwed zaczął rzucać w stronę dziwki monetami. Przywoływał ją jak kurę, przed którą sypie się ziarnem.
    
    Wtem w izbie rozległo się dudnienie. Ktoś walił w drzwi. Tym razem bardziej energicznie, wręcz dziko. Raz! Dwa! Trzy! i drewniane skrzydło roztrzaskało się, a skobel puścił.
    
    W odrzwiach stanął karczmarz wraz z paroma parobkami. W ręku trzymał kij, choć lepiej było określić to narzędzie maczugą. Wymachiwał nią i wrzeszczał.
    
    - Koniec chędożenia psubraty. Przyszedł czas zapłaty!
    
    Rzucił się na półnagich Wittmana i Berga. Ci zdołali się odwinąć i oskoczyć pod ścianę. A Samuel wciąż bujał w obłokach, jak przystało na Polaka, co o pagórkach leśnych, o łąkach zielonych i francuskich karesach na stercie siana rozmyśla.
    
    Przed ciosem parobka osłoniła go Anna, a raczej to szlachcic zasłonił się wiejską kurwą, która przyjęła uderzenie na swoje kształtne, niczym dzbany cyce. Parobek stracił równowagę. Padł na ziemię, a baba na niego.
    
    Wittman już szarpał się z kolejnym parobkiem, a Berg wyrwał nogę od stołu i niczym szermierz pojedynkował się z karczmarzem.
    
    - Tyle było zabawy kamraci. Czas uciekać! - wrzasnął Szwed.
    
    Samuel dopadł szabli i nie wahając się ani chwili ciął w lewo i w prawo, ciął przez łeb ...
    ... parobka. Krew się polała. Anna ze Sieny wrzeszczała zbierając łachy z podłogi. Berg ledwo odpierał potężne ciosy karczmarza. Już miał otrzymać kończący sztych, gdy na łbie napastnika rozbito dzban pełen wina. Czy to była krew czy wino… jeden pies… ciecz ta zalała ślepia karczmarza. Ten zdezorientowany nie zdołał skrzyżować nóg. Dostał kopniaka w krocze.
    
    Plugawa kompania wybiegła z izby. Za nic sobie mając swój niepełny strój, zbiegła na dół do karczmy, potem przez zaplecze, wypadli na podwórze. Dorwali czyiś koni i popędzili w las. Bez portek, bez broni. Z gołymi dupami gnali galopem wśród podmokłych pól wokół Maastricht.
    
    Berg i Samuel czekali w kniejach, dygocząc z zimna. Wittman się spóźniał. Gdy go jednak usłyszeli, wyskoczyli na drogę. Gruby Niemiec taszczył ze sobą ubrania.
    
    - Biedni pokutnicy ciągnący do Liege. Będą musieli odwiedzić naszego kochanego biskupa w samych galotach. Macie kamraci, rozmiarów nie sprawdzałem. - rzucił im ubrania, które przemarznięci mężczyźni ubrali jak najprędzej.
    
    Noc spędzili w lesie, nasłuchując pościgu. Stracili już nawet rachubę, kto ich ściga i z której strony należy warto spodziewać się pościgu. Samuel czuwał całą noc. Nawet gdy zastępował go na warcie kompan, Polak nie mógł zasnąć. Gdy tylko zamykał oczy widział sceny sprzed dawnych lat.
    
    Samuel nadal pamiętał krzyk Bawolczyka, który nagle wtargnął do stajni.
    
    Widok zakrwawionego dobroczyńcy, młodego szlachcica, wykuł się w pamięci Samuela Wyszkowskiego. Za zabójstwo ...
«1...3456»