Mlodsza kuzynka Gosia (cz. I)
Data: 04.11.2022,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Kamil Heck
... mam 20, a ona +/- 15. Nigdy nie powiedziałem jej co czuję. Wyobrażacie sobie co by to było, gdybym się przeliczył co do wzajemności tego uczucia, a ona wciąż młoda wygadała rodzinie? Wyszedłbym na niemoralnego zwyrodnialca, a plotki rozchodzą się tu bardzo szybko. Czekałby mnie potworny ostracyzm. Wiecie, osobiście nie uważam tego za niemoralne i jeśli pozwolicie, pokrótce przedstawię Wam mój pogląd na to. Mamy czasy w których kobieta może się spotykać z kobietą a mężczyzna z mężczyzną. Tak samo jeśli dziewczyna jest pełnoletnia, może być z facetem znacznie starszym od siebie i prawnie również jest to ok. Kazirodztwo jest z kolei uważane jako złe, ponieważ z antropologicznego punktu widzenia związek taki prowadzi do dewiacji genetycznych wśród potomstwa, co w na przestrzeni wieków mogłoby doprowadzić upadku gatunku. Jakie ma to jednak znaczenie, w czasach banków spermy, zapłodnienia in vitro i najzwyczajniejszej w świecie adopcji? Związek nie musi oznaczać rozmnażania. Gdyby tak było, wszystkie bezpłodne pary byłyby stracone. Mimo to tak się już utarło, że kazirodztwo jest potępiane, choć aktualnie można by kochać się z członkiem rodziny bez konsekwencji stanowiących od zawsze fundament tej postawy. W każdym razie nie byłoby opcji, zostalibyśmy... kto wie, wykluczeni z rodziny, lub co gorsza, gdybym się przeliczył co do wzajemności uczucia – ostracyzm wydziedziczenia czekałby tylko mnie. Znacie to uczucie, gdy świat was nie rozumie i wszyscy są przeciw wam, nie rozumiejąc ...
... waszych argumentów? Nie musicie się ze mną zgadzać, ale jestem pewien, że znacie to okropne poczucie samotności i niemocy. Tak się właśnie czułem. Dziewczyna którą kochałem nie mogła być ze mną przez archaiczne uprzedzenia i nic nie mogłem na to poradzić.
W końcu nastał ten dzień. Słońce świeciło mocno za oknem, jakby informując, że lato, a co za tym idzie wakacje zaczęły się w pełni i szybko nie zamierzają zejść ze sceny. To był dzień w którym jak co roku ciocia miała przyjechać z dziewczynami. Zwłaszcza zależało mi na jednej z nich. Mama krzątała się w kuchni, a ja pomagałem jej szykować ciasta, smakołyki i wręcz odświętne potrawy na przyjazd naszych gości.
- Kamil, wyłącz piekarnik - poleciła mama - i pokrój tego łososia.
- Robi się! - odrzekłem chwytając cza nóż.
- Ciocia dzwoniła, powinny być za jakieś 10-15 minut.
- Rozumiem, mamy mało czasu.
- Pamiętaj odebrać walizki, żeby ich nie dźwigały.
- Oczywiście, przecież zawsze to robię.
- Wiem - cmoknęła mnie po macierzyńsku w policzek - mój dżentelmen.
Uśmiechnąłem się. Co by nie mówić, miała rację. Plusem mojej spokojnej natury było to, że zawsze pomagałem innym, gdy tego potrzebowali i nie była bynajmniej pierwszą kobietą która mnie tak nazwała.
- Są! - krzyknął tata z pokoju, jak zwykle wypatrując gości przez okno - Kamil, chodź wyjdziemy po ciocię - powiedział stając w drzwiach kuchni.
Nie musiał mnie namawiać. W tym momencie szybko umyłem ręce i pobiegłem do drzwi wejściowych. Tym razem ...