1. Studium dopingu


    Data: 15.11.2022, Kategorie: Lesbijki ciąża, Brutalny sex sport, romantycznie, Autor: Ravenheart

    ... Trener coś do niej mówił, ale nie rozumiała. Odepchnęła go i wyszła z szatni. Schody wiodące na arenę były jak droga prowadząca na szafot.
    
    Wyszła na podest. Zalało ją oślepiające światło, ale nie zwracała na to uwagi, skoncentrowała się na leżącej sztandze. 115 kg. Grubo ponad dwa razy tyle, ile sama ważyła. Przez chwilę w hali słychać było ogłuszające brawa, spiker rozgorączkowanym głosem oznajmiał decydujący bój reprezentantki gospodarzy.
    
    Przymknęła oczy. W ułamku sekundy ujrzała setki swoich treningów, wyrzeczeń i upokorzeń. Ohydnym wspomnieniem wróciła wizja Chenglei Su, jego lepkie palce, nieświeży oddech i wdzierająca się w nią okrutna siła, której musiała się poddać. Zmusiła się do odrzucenia tych myśli. Nie takie rzeczy powinny zaprzątać przyszłą mistrzynię olimpijską. Położyła dłoń na brzuchu, próbując skupić w sobie całą energię. Jeśli podniesie tą sztangę, wszystko to będzie za nią. Jeśli nie…
    
    Odetchnęła pełną piersią i wróciła do rzeczywistości. Natarła dłonie magnezją i mocnym, pewnym siebie krokiem podeszła do sztangi. Zapadła cisza. Schyliła się. Zimny, poznaczony nacięciami gryf uspokajał; przywracał pewność siebie. Zacisnęła dłonie, obejmując pieszczotliwie twardy metal. Policzyła do trzech i pociągnęła…!
    
    Buddo, jak ciężka wydaje się ta sztanga! Idzie w górę, opornie, jakby ważyła tonę… Przed oczami już czarno, nie widać nic, potworny blackout obejmuje całą głowę, w której kołacze się tylko jedna myśl: „Wstać, wstać, WSTAĆ!!!”.
    
    To nie ...
    ... sztangistka wstaje, to organizm wytresowany w setkach godzin ćwiczeń wykonuje po prostu zapamiętane ruchy, jak bezmyślny automat. Kolana prostują się olbrzymim wysiłkiem. Czerwona ciemność zapadła przed oczami, mięśnie wiją się w rozpaczliwej próbie uwolnienia się od bólu. Buddo, zrzucić ten ciężar… niech gruchnie o ziemie i uwolni ją! Trudno, nie dała rady…!
    
    – Yue, walcz! – gdzieś w jej środku rodzi się rozpaczliwy krzyk – WALCZ!
    
    I walczy. Dla siebie. Dla Chen. Przezwycięża nieludzko oporną grawitację i prostuje kolana. Wreszcie czuje, że stoi. Twardo, niezachwianie. Dławiący ucisk zmienia położenie, ułamek sekundy dla odpoczynku. Gryf leży na piersiach, nie pozwala oddychać, dławi, każdy łyk powietrza jest katorgą. Trzeba przecież podnieść samymi płucami ponad sto kilo. Teraz trzeba tylko podrzucić ten ciężar, wejść pod niego i wypchnąć go do góry. Żeby tylko nie spalić, nie spalić, NIE SPALIĆ!
    
    Nie myśleć za dużo, bo każda sekunda stania pod tą potężną sztangą jest jak walka z prasą hydrauliczną! Z każdą chwilą siły wyciekają z ciała, potem nie starczy już mocy… Trzeba podrzucać, teraz, zaraz, JUŻ!
    
    Sztanga sama unosi się ku górze, poderwana małymi dłońmi Yue. Dziewczyna pcha ją w górę z determinacją, którą może zrozumieć tylko ona, gdzieś w głębi duszy. Wykrok, podejście pod sztangę… teraz cisnąć!
    
    I ciężar poddaje się, z wysiłkiem, opornie, brnie, wspina się ku górze. W hali słychać już podniesione krzyki, z tysięcy gardeł dobywa się potężny doping, ale ona tego nie ...
«12...678...»