1. Czas siewu


    Data: 07.12.2022, Kategorie: Incest ciąża, kazirodztwo, Autor: Ravenheart

    ... młode i pełne ciało błyszczało w świetle księżyca. Cicho uniosła kołdrę i wślizgnęła się pod nią, układając się obok ojca. Spał już, ale poczuł jej ruchy. Mruknął coś niezrozumiale i w półśnie przygarnął córkę do siebie pewnym, zaborczym ruchem.
    
    Martyna uśmiechnęła się. Lubiła, gdy przyciągał ją do siebie w ten sposób. Poczuła w sobie napięcie, zwiastujące falę rozkosznego spełnienia. Przekręciła się lekko, pozwalając aby jej ciepłe, jędrne pośladki przylgnęły do ojcowskich lędźwi. Jego członek, ciepły i pełen życia drgnął, a potem zaczął szybko rosnąć. Fala znajomego wyczekiwania zalała jej młode ciało. Przygryzła wargi.
    
    Poczuła, jak ojciec budzi się. Ciężka, męska ręka przesunęła się powoli po niej, bezbłędnie odnajdując jej pierś. Ścisnął ją władczo, mrucząc sennie imię córki. Zadrżała po tym dotykiem. Chciała znowu mieć go w sobie. Już. Natychmiast.
    
    Biodra ojca wysunęły się do przodu. Twardy i gorący kształt naparł na jej pośladki. Wypięła się pokornie, nadstawiła, pełna wyczekiwania i oddania. Porozumieli się bez słów.
    
    Dłoń, bawiąca się jej piersią, przesunęła się w dół, w łapczywym poszukiwaniu. Chwilę trzymał ją za biodro, ale potem powędrował dalej, w kierunku pośladka. Jęknęła cichutko, gdy dłoń ześlizgnęła się między jej nogi. Miał ręce szorstkie, zmęczone i spracowane, ale jej to nie przeszkadzało. Twarda skóra drażniła każdy nerw jej ciała. Z cichym westchnieniem, pokornie i ulegle, uniosła udo, dając mu lepszy dostęp. Jego palce sięgnęły ku ...
    ... kobiecości. Wsunął się w nią, badając ciepłe wnętrze. Chrząknął zadowolony, gdy poczuł jak bardzo jest mokra. Zawsze taka była. Chętna, ciepła i oddana. Przez chwilę penetrował ją powoli, niczym dobry gospodarz sprawdzający, czy klacz na polu jest już gotowa na przyjęcie ogiera.
    
    Całe misterium rozgrywało się w ciszy, przerywanej jedynie miarowym skrzypieniem łoża. Wszystko odbywało się naturalnie, wolne od jakiegokolwiek wstydu, winy czy nieprzyzwoitości, pod osłoną ciemności przełamywanej jedynie łagodnym blaskiem księżyca.
    
    Sięgnęła dłonią za siebie i pochwyciła go. Uwielbiała pieścić dłonią męskość; czuć, jak rośnie i tężeje pod jej palcami. Kochała ten moment, gdy pęczniejąc, odchyla nabrzmiałą, czerwoną główkę, którą tak dobrze znała. Teraz jednak nie było czasu na smakowanie chwili. Wypięła tyłek, aby było mu łatwiej odnaleźć wilgotną i oczekującą kobiecość. Cal po calu wprowadziła go w swoje gościnne wnętrze. Jęknął półgłosem, zanurzając się powoli.
    
    – Ino nie pobudźcie nam dzieciaków, tatulu – szepnęła.
    
    Czasem, gdy dzieci były jeszcze zbyt małe, żeby okazywać zaciekawienie ich spółkowaniem, brał ją w ich obecności. Zwykle odbywało się to powoli i dokładnie, w sakralnym bezpieczeństwie świątyni małżeńskiego łoża. Wówczas wchodził w nią spokojnie i z namaszczeniem, jakby napawając się kobiecością i oddaniem zadzierającej wysoko nogi córki. Patrzył jej wówczas w oczy, rytmicznie ruszając biodrami, postękując, zachwycając się widokiem jej płonącego żądzą wzroku. W tej ...