Dziecko. 37
Data: 08.12.2022,
Kategorie:
Dojrzałe
Autor: ---Audi---
... to są w błędzie. Ja zawsze z ruchania mam przyjemność... A nie po to dawałam dupy, aby pozbawiono mnie mojego sukcesu.
Jego adwokat wstał i zaczął.
- Kwestie finansowe w wychowaniu dzieci nie są najważniejsze, a mój klient, jako porządny ojciec, mimo wszystko gwarantuje lepsze wychowanie swoich dzieci.
Poprosiłam o zabranie głosu... zwróciłam się wprost do niego...
Chcę ci powiedzieć, że ja już nie żyję, chociaż jeszcze nie umarłam, jestem jak struna, która zaraz pęknie, nie doprowadź do tego, bo już nic się nie uratuje...
Nastapiła cisza... a on odwrócił się ode mnie... nie dał mi szansy...
Sędzina uśmiechnęła się... zamknęła jakąś teczkę i zbierała się do zabrania głosu...
- Czy mogę coś jeszcze dodać... wstałam...
- Chcę zamknąć przewód...
- Ale to jest bardzo ważne...
- Proszę.
Głos zatrzymał się mi w gardle. nie wiedziałam, że będę do tego zdolna. Ale los najwidoczniej tak chciał...
- Moje dzieci nie są dziećmi mojego męża...
- Co Pani przez to rozumie ?
- Mój mąż jest bezpłodny i mam je z kimś innym, jeśli trzeba to przedstawię testy dna.
A teraz nastąpił hałas...
Ale raban... ta nie wiedziała gdzie spojrzeć... jego adwokat nerwowo zaczął mu coś tłumaczyć...
Ona zaczęła...
- Ale dzieci urodzone w związku i tak należą do męża...
Wtedy wstał mój adwokat...
- Ale na pewno sprawa ojcostwa będzie przeważać w kwestii wychowania i opieki.
Wstałam i też zabrałam głos...
- Jak będzie chciał się z nimi widywać, to ...
... ja nie będę mu tego ograniczać...
Mój mąż skurczył się jeszcze bardziej... raz się spojrzał... nie ze złością... nie z żalem... tylko z wzrokiem przeprosin...
Zrozumiał, że w tym momencie stracił wszystko. Mnie, dzieci i rodzinę, na której tak mu zależało...
Nie będzie nauczki dla mnie, nie będzie cwaniakować... misterny plan poległ, a ja wygrałam i on to zrozumiał.
Patrzyłam się na człowieka dla którego poświęciłam swoje życie, dla którego zeszmaciłam się... aby urodzić mu dzieci, które teraz próbował mi odebrać...
Żal mi go było... ale takiej zdrady nie wybaczę mu nigdy...
Jestem wojowniczką, która wygrała, i która niestety płacze z tego zwycięstwa.
Sąd przyznał mu prawo do odwiedzin raz w tygodniu, koszta po jego stronie i oczywiście rozwód, bez orzekania... zgodziłam się...
Wychodząc zaczęli...
- Pani Karolino, szło źle, ale im Pani dowaliła, szkoda, że nie wiedzieliśmy o tych rewelacjach...
- Nie chciałam ich ujawniać, ale nie było innego sposobu...
- Wygrała Pani i może być szczęśliwa...
- Wcale nie jestem, dziękuję i do widzenia.
Mimo wszystko trochę się zawiodłam na nich, a może oczekiwałam zbyt wiele. Dziwnie się czuję, jestem matką i samotną kobietą.
Wczoraj miałam męża, dziś go już nie ma...
Straszne uczucie... nie mam w sobie radości, wygrałam, ale wolałabym nigdy tego nie doświadczyć...
Zwycięstwo z tak gorzką nutą, że poleciałam od razu do domu. Teraz to... no właśnie... co z domem... ?
Czy podział majątku też ...