1. Wiedźma


    Data: 18.12.2022, Kategorie: Fantazja zima, góry, Autor: sajmon

    ... głowie.
    
    – Lepiej się pan już czuje? – dopytywała – Bo ja jeszcze muszę pójść do zwierząt. – wyjaśniła, zarzucając na siebie kożuch. – Proszę się rozgościć, ja zaraz wrócę – dodała i wyszła, skrzypiąc drzwiami.
    
    Adam rozejrzał się po izbie, nie mogąc ochłonąć z wrażenia, że wszystko tak szczęśliwie się skończyło. Krew rozgrzała się w jego żyłach i zrobiło mu się błogo. Uśmiechnął się na myśl, że do pełni szczęścia zabrakło mu tylko, żeby jeszcze trafił na młodą i atrakcyjną gospodynię… Rozmarzył się i dopiero wtedy dostrzegł zwisającą nad nim wielką sowę, która wpatrywała się w niego wielkimi, sowimi oczyma. Była oczywiście wypchana, ale przeląkł się w pierwszej chwili na jej widok.
    
    Dopił gorący grog i spróbował poukładać sobie w głowie wydarzenia ostatnich godzin.
    
    *
    
    Zima w mieście tego roku była zupełnie bezśnieżna. Zresztą jak niemal każda z zim w ostatnich latach. Miasto zamiast bieli pokryła szara, brudna wilgoć, a mokre powietrze wypełniał dający się kroić nożem zgiełk. Kiedy Adam wracał z pracy, robiło się już ciemno, zimno i pusto.
    
    Wracając, usłyszał jednak w radiu, że gdzieś na południu spadły w ostatnich dniach katastrofalne wręcz opady śniegu. Wiele wiosek podobno zostało wręcz odciętych od świata. Adam zamknął oczy i wyobraził sobie, że jedzie na nartach po nietkniętym śladem człowieka białym puchu, przed nim rozciąga się daleki górski horyzont, a ostre słońce pieści jego twarz. Kiedy wrócił do mieszkania, napisał do kadrowej maila z prośbą o ...
    ... urlop, spakował plecak, turystyczne narty i skoro świt wsiadł do jadącego w stronę gór pociągu.
    
    Góry przywitały Adama słońcem i mroźnym powietrzem. Pociąg mijał kolejne miejscowości, aż w końcu utknął gdzieś w głębokiej dolinie. Podobno szlak dalej był nieprzejezdny. Zaspy za oknami wagonu wznosiły się na wysokość dwóch metrów. Rozłożyste świerki uginały się pod białymi poduchami. Adam nie zamierzał czekać na decyzję kierownictwa pociągu. Wysiadł z wagonu, zapiął narty i ruszył przed siebie.
    
    Górskie schronisko, do którego dotarł, wyglądało niczym wojenne okopy. Czapa śniegu przykrywająca stromy dach, łączyła się z gigantycznymi zaspami wokół budynku w jedną masę. Po wykutych w lodzie stopniach schodziło się w dół do drzwi, a wzdłuż okien prowadził tunel, którym można było przejść na znajdujący się po drugiej stronie słoneczny taras, który ktoś nie bez wielkiego pewnie trudu odgarnął. Do słońca, z okapów zwisały ogromne, dwumetrowe sople, przypominające wyglądem kościelne organy.
    
    Przy jednej z ław Adam oparł narty i poszedł do bufetu zamówić sobie grzane piwo. W ciasnym, wyłożonym boazerią wnętrzu, nieznośnie śmierdziało przypalonym bigosem. Wziął więc od bufetowej tylko kufel gorącego piwa z malinami i wrócił na słoneczny taras. Odgarnął szron z drewnianej ławy, na której postawił kufel i wyciągnął kilka batonów energetycznych, oraz mapę. Gorące, słodkie piwo rozleniwiło go zupełnie.
    
    Z zamyślenia wyrwały go nagle kobiece piski i śmiechy. Przez taras przebiegły trzy ...
«1234...11»