1. (Nie)dola autora


    Data: 10.01.2023, Kategorie: Klasycznie, wspomnienia, Masturbacja Autor: Pavo

    Carlos drżącymi dłońmi ściskał ręce Claudii. Oddech miała nierówny, wargi drżały niespokojnie... konała. Mężczyzna nachylił się nad ubóstwianym ciałem i krzyknął:
    
    - Najdroższa! Czy chcesz mi coś powiedzieć?!
    
    Kochanka rozchyliła usta, przygotowując się do wypowiedzenia ostatnim tchem swej najskrytszej tajemnicy... Carlos pochylił się jeszcze bardziej, by nie uronić ani słowa...
    
    - Synku, obiad!
    
    „Synku, obiad”?!
    
    Zamrugałem pospiesznie kilka razy. Ekran komputera nie kłamał, właśnie takie słowa przypisałem kobiecie w agonii. Wpatrywałem się w monitor zastanawiając się kto tu zwariował, ja czy ona.
    
    Po chwili mych uszu dobiegło pukanie do drzwi. Otworzyły się i ujrzałem głowę mamy.
    
    - Synku, obiad. Nie słyszałeś, jak wołałam?
    
    Parsknąłem śmiechem. Powróciłem do rzeczywistości.
    
    - Jasne, mamusiu. Już idę. Tylko zapiszę plik.
    
    Rodzicielka skinęła głową z aprobatą, a ja zabrałem się do unieśmiertelniania mojego arcydzieła. Czy raczej antydzieła, bo tak je w myślach nazywałem. Miałem bowiem poczucie, że płodzony przeze mnie tekst jest wyjątkowo marnej jakości, a im dalej weń brnąłem, tym w większe błoto się zagłębiałem. Żeby to było tylko błoto...
    
    Zapisawszy dokument z perypetiami Carlosa i Claudii w kilku miejscach (krytyka krytyką, ale ostrożność do której się przyzwyczaiłem ostrożnością – trzymałem kopie na kilku serwerach pocztowych, kilku pendrive'ach i oczywiście na komputerze), udałem się do kuchni, gdzie czekał z miłością przygotowany posiłek. ...
    ... Być może, gdzieś w alternatywnym świecie, obiad dostałbym przygotowany przez kochającą żonę, przy stole siedziałyby dzieci, a u nóg hasałby pies. Wszystko oczywiście miałoby miejsce w domku na przedmieściach, jedlibyśmy nie w kuchni a w pokoju jadalnym, a okna mojej pracowni wychodziłyby na las, w którym szumiałyby jodły na gór szczycie.
    
    Byliśmy jednak w rzeczywistości, tej jedynej i niepowtarzalnej rzeczywistości, toteż zamiast domku akcja działa się w przeciętnym mieszkaniu, znajdującym się w przeciętnym bloku, położonym na przeciętnym osiedlu, z widokiem który był – niespodzianka! – przeciętny do bólu zębów, albowiem za oknami (ale za to w nieprzeciętnie małej odległości) majaczył kolejny blok. Czasami, gdy się nudziłem, patrzyłem w okna sąsiadom i wmawiałem sobie, że w ten sposób szukam weny. Cóż, skoro poszukiwałem jej poprzez podglądanie jak osiemdziesięcioletni sąsiad ogląda Fakty czy inne Wiadomości, nie dziwota że do tej pory nie mogłem jej znaleźć.
    
    Co zrozumiałe, nie było ani żadnych mitycznych dzieci ani psa. Ich miejsce zajmowały, całkowicie realne, mama i siostra. Usiadłem do stołu.
    
    - Jak tam perypetie Carlosa i Conchity? – Roksana, młodsza ode mnie o siedem lat, uwielbiała nabijać się z powstającego właśnie dzieła.
    
    - Claudii – odparłem sucho. – Fantastycznie. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie poślę ich w piach.
    
    - Ach, synku, czy to konieczne? – mama z kolei była autentycznie przerażona.
    
    - Niestety. Tak to jest, gdy córka bogatego bankiera, ...
«1234...9»