1. (Nie)dola autora


    Data: 10.01.2023, Kategorie: Klasycznie, wspomnienia, Masturbacja Autor: Pavo

    ... znałem je z telewizji i robiły na mnie wrażenie z gruntu sympatycznych i skromnych.
    
    Nigdy nie spotkałem się z tak książkowym przypadkiem „cichej wody”. Czy raczej, w tym wypadku, „cichych wód”. Oto bowiem jedna z nich, grająca sanitariuszkę w jednym z wojennych filmów o historii naszego kraju, dorwała się do mojego kutasa, z lubością w głosie sycząc: „będę pierwszą, która ci obciągnie, zobaczysz że obydwoje będziemy to wspominać!”. I tak też było. Nie wiem jakim cudem wytrzymałem kilka minut jej oralnych pieszczot nie finiszując, w każdym razie mój osprzęt został przejęty jeszcze przez drugą (młodą zakonnicę z jednego z popularnych seriali) przy akompaniamencie słów „posuń się suko, teraz ja chcę mu possać”. Co też uczyniła, a mi, rozgrzewanemu przez ostatnie kilka minut, zajęło parę chwil by dojść.
    
    Widziałem ją też na okładce jednego z programów telewizyjnych, ledwie kilka dni wcześniej. Nie postawiłbym złamanego grosza na to, że kiedykolwiek przyjdzie mi wystrzelić spermą na jej twarz. Gdy skończyłem, wyglądała jak pączek na który ktoś wylał stanowczo zbyt dużo lukru. Przez chwilę obawiałem się że będzie miała o to pretensje, ale ona po tylko krzyknęła triumfalnie, jakby wygrała jakiś konkurs i wybiegła z pokoju, trzymając uniesione w górze ręce. Pierwsza z kolei puściła mi oczko i wylizała główkę kutasa z resztek spermy, delektując się każdym posunięciem języka, co sprawiło że ponownie się podnieciłem i wykorzystałem to aby wykorzystać ją.
    
    Musiałem użyć jej tyłka, ...
    ... ponieważ „ten łajzowaty sukinsyn, mój chłopak, zapomniał kupić mi w aptece pigułki!”. Nie da się ukryć, że był to argument. Z czasem nauczyłem się, że ciąża w tym biznesie to jak wyrok śmierci. Można było albo ją usunąć albo chwalić się przed kamerami o niewyobrażalnej radości z powodu potomka w drodze. Co było kłamstwem tak wierutnym, że aż współczułem widzom oglądającym to w telewizji i w to wierzącym. Swoją drogą, potomek potomkiem, ale ojciec ojcem. Z ustaleniem ojcostwa bywały nierzadko kosmiczne problemy.
    
    W każdym razie, moja kariera w show businessie kwitła w najlepsze. Nie byłem gorszy od innych celebrytów, ba, nawet trochę lepszy. Zasadniczo pieprzyłem wszystko co się rusza, piłem wszystko co można było wypić i pojawiałem się wszędzie, gdzie można było się pojawić.
    
    Zrozumiałe więc, że nie poświęcałem wiele czasu na pisanie. I wtedy zaczęły się problemy.
    
    Kiedy bowiem spłodziłem kolejną książkę (w wieku dwudziestu pięciu lat), byłem przekonany, że frajerzy – pardon, czytelnicy – łykną ją jak młode pelikany. Tak się jednak nie stało. Sprzedała się ona w nakładzie trzykrotnie mniejszym niż poprzednia. I nie wszystkim przypadła do gustu. Jeden z krytyków nazwał ją nawet „gniotem, którym pożal się Boże autor niczym brzeszczotem gwałci oczy czytelników”. Być może na jego niechęć względem mnie wpłynął fakt, że kiedyś posunąłem jego żonę. Ale, na litość, nie ja pierwszy i nie ostatni, a poza tym to nie moja wina że była kurwiszonem pierwszej wody. A już na pewno nie ...
«1...345...9»