1. (Nie)dola autora


    Data: 10.01.2023, Kategorie: Klasycznie, wspomnienia, Masturbacja Autor: Pavo

    ... człowieka o dużych wpływach, zakochuje się z wzajemnością w pasterzu owiec – wyjaśniłem.
    
    - To w Brazylii żyją owce? – spytała Roksana, udając autentyczne przejęcie.
    
    - Nie w Brazylii, a w Argentynie. I żyją. Sprawdziłem to.
    
    Było to prawdą. Zawsze sprawdzałem szczegóły tworzonych dzieł. Uważałem to za wyznacznik solidnego przyłożenia się do pracy. Poza tym, uznawałem że wyszedłbym na kretyna, gdyby kiedyś moja powieść została wydana za granicą – w takiej Argentynie, na przykład – po czym czytelnicy z zawodem odkryliby, że główny bohater zajmuje się powiedzmy hodowlą żubrów. Albo bocianów.
    
    Czasem (ostatnio coraz częściej) śmiałem się z siebie, dostrzegając tę przesadną dbałość. Co się tyczyło bowiem książki o perypetiach Carlosa i Claudii oczywiste było, że jej sława nie przekroczy nawet granic na Bugu i Odrze, a co dopiero Atlantyku. Dobrze będzie, jeśli w ogóle zostanie wydana w papierowej formie. A tego wcale nie byłem pewien.
    
    - Synku, to bardzo ładnie, że tak wszystko dokładnie sprawdzasz. A teraz, jedzmy już – zaordynowała mama. Roześmiałem się w duchu. Tak, naprawdę zaimponowałem mamie tym, że poświęciłem minutę na sprawdzenie w Internecie czy w Argentynie żyją owce. Tylko co z tego?!
    
    Miałem dwadzieścia osiem lat, a moja kariera pisarska znalazła się na krawędzi przypominającej niebotycznie wysoki klif. Co gorsza, wszystko wskazywało na to, że zaraz uczyni duży krok naprzód. Jak spadać, to z wysokiego konia. Chociaż nie, to nie było dobre porównanie. ...
    ... Ten koń wysoki był kiedyś. Teraz schudł, zmizerniał i wyraźnie stracił siły na dalszą podróż.
    
    A przecież wszystko szło tak dobrze! Jeszcze w liceum wygrywałem międzyszkolne konkursy dla pisarzy-amatorów, często dochodząc do finałów wojewódzkich, gdzie również radziłem sobie nieźle. Już wtedy wiedziałem co będę chciał robić w życiu – pisać. Poszedłem na studia polonistyczne, ale stwierdziwszy, że nie są mi do niczego potrzebne, rzuciłem je. I nie miałem czego żałować.
    
    W wieku dwudziestu lat zostałem okrzyknięty „najbardziej obiecującym pisarzem młodego pokolenia w Polsce”, gdyż wygrałem duży ogólnokrajowy konkurs. Rok później wydałem pierwszą książkę. Zachwytom nad nią nie było końca! Sprzedała się w całym nakładzie, były dwa dodruki. Wyprowadziłem się do stolicy, zamieszkałem w dużym mieszkaniu (wynajmowanym, ale media wiedziały swoje; lubiły zaglądać mi w portfel, miesiąc zajęło naczelnym brukowcom roztrząsanie skąd wziąłem kilkaset tysięcy złotych na rzekome kupno apartamentu) w prestiżowej dzielnicy. Zacząłem też otaczać się prestiżowymi ludźmi, kupować ciuchy w prestiżowych sklepach, jadać posiłki w prestiżowych restauracjach i korzystać z prestiżowej jakości usług erotycznych (czytaj – gdy nie było w okolicy nikogo chętnego na seks, co zresztą zdarzało się rzadko, ale o tym za chwilę, wykręcałem numer do najlepszych kurew w kraju, płacąc za obciągnięcie trzykrotność rynkowej stawki; ale, szczerze mówiąc, nigdy nie odczuwałem większej różnicy między fellatio za sto a ...
«1234...9»