Na górze róże, na dole... na…
Data: 19.09.2019,
Kategorie:
Lesbijki
wampiryzm,
bez seksu,
humor,
genderfluid,
Autor: Mjishi
... zastanawiać nad propozycją Michaiua, który spraszał do siebie najsmaczniejszych ludzi z różnych zakątków świata. Wynajmował im pokoje w którejś ze swoich siedzib i pił ile chciał. Wielokrotnie namawiał Jordan, by zrobiła to samo, ale kobieta wciąż nie mogła przekonać się do czasochłonnego siedzenia w internecie tylko po to, by zweryfikować swoje jedzenie. No i bądźmy szczerzy – uwielbiała polowanie. Uwielbiała ten aromat zaskoczenia i strachu. Te autentycznie dzikie spojrzenia. Dostępne tylko w wersji outdoor*.
Tym razem jednak zdecydowanie zmalała jej ochota na panikarzy. Dopiero co wypuszczona doktorantka zafundowała jej wystarczającą dawkę histerii i wymachiwania łapami, zanim wampirzyca zdecydowała się ją zauroczyć.
Pociągnęła nosem, szukając następnego wracającego nocą do domu nieszczęśnika. Zastrzygła uszami.
I wyłapała to. Cichy rytm ludzkiego serca. Wyjątkowo powolny, jak na kogoś, kto przechadza się tak niebezpiecznymi miejscami.
Powoli skierowała się w stronę źródła tego przyjemnego pulsowania. Im bliżej się znajdowała, tym wyraźniej czuła jego przedziwny zapach. Nie było tam ani śladu perfum, ani śladu chemii, a jednocześnie… człowiek nie wydawał się być parkowym żulikiem. Wyczuła to lekko spocone ciało. Spocone, ale o całkiem przyjemnym zapachu. Coś… jakby las przybrał postać ludzką. Las, szumiące drzewa, pachnące łąkowe kwiaty, lekka bryza strumienia. I dzikie, niczym nie zniewolone zwierzęta.
Zauroczona zapachem wyliczyła punkt spotkania. Nie ...
... miała ochoty psuć sobie zabawy i podglądać. Wolała zaczekać, aż postać sama do niej dotrze. Tak samo wolała też, by tym razem ten aromat nie został zdominowany przez strach. Strach był dobry, potrafił zakamuflować wszystkie inne smaki. Zupełnie jak chili w ludzkiej kuchni.
Ale tym razem żadna z przypraw nie była jej potrzebna. Chciała skosztować tego takiego, jakie było. W pełnej swojej istocie. I już wiedziała, że będzie to jej danie główne.
Wzięła mały kamyk i rzuciła nim w pobliską latarnię. Żarówka pękła z niewielkim hukiem. Pachnąca postać była coraz bliżej. I ku swemu zaskoczeniu, Jordan wciąż nie mogła rozpoznać jej płci. A hormony przecież rozróżniała wyśmienicie.
Bez większego zastanowienia rzuciła swój smartfon w krzaki i zaczęła kręcić się w kółko. Udając nieco zagubioną, wkurzoną i jednocześnie potrzebującą pomocy kobietę.
W końcu zza zakrętu wyłoniła się ludzka sylwetka. Wampirzyca przyjrzała się przybyszowi kątem oka lecz mimo idealnej widoczności – dalej nie była w stanie stwierdzić płci postaci. A postać była dość interesująca.
Z twarzy – podlotek jeszcze. Pewnie świeżo upieczony studenciak. Zniewieściały chłopiec, albo męska kobieta. Włosy średnio długie. Lekko do ramion. Te na czubku związane w tak popularny ostatnimi czasy koczek samuraja albo koczek architektki. Zależy od właściciela. Oczy szeroko otwarte, zielonkawo niebieskie ze złotą wstawką wokół źrenic. Nos lekko rzymski. Usta ani nie wąskie, ani przesadnie pełne. Twarz w sumie lekko ...