1. Echo zapomnianych legend (I)


    Data: 20.09.2019, Kategorie: Fantazja horror, przygoda, Autor: Panicz

    Poranek leniwie dobiegał końca. Słońce smagało swoim ciepłem jego twarz, zmierzając do zenitu. Jego nogi kołysały się zawieszone luźno, podczas gdy on siedział na skraju dachu jednego z budynków. Solidna drewniana półka pełniła prawdopodobnie rolę rynny, niemniej ważne było to, że jawiła się jako wyjątkowo wygodne siedzenie pod jego tyłkiem. Poniżej ludzie pogrążeni byli w swoim codziennym, niezbyt dynamicznym rytmie. Dziewczyny rozwieszały świeżo uprane rzeczy odbierane od siłujących się z deskami do prania kobiet. Widział ich pokaźne, podskakujące biusty spomiędzy własnych butów. Były tuż pod nim.
    
    , pomyślał. Całkiem znoszone buciska zakrywały kostkę, były masywne i skórzane. Stanowiły jednak dobrą ochronę dla stóp, no i przede wszystkim nie miał na razie żadnych innych. Patrząc na krzątające się osoby, paradujące w samych łapciach, bądź nawet boso, zerknął z większym szacunkiem na obuwie. Kiedyś wyglądały całkiem elegancko, ale był to szmat czasu temu. W ogóle nie chciał tego wspominać. Pomyśleć tylko, że nie zmienił się zupełnie od tego czasu...
    
    Uniósł twarz ku górze, by zebrać teraz najprzyjemniejszy okład gorących promyków padających od południowego słońca. Gdzieś w oddali jakiś mężczyzna postukiwał regularnie drewnem o drewno. Wydawało mu się, że ów pracuś mógł wzmacniać zagrodę przed domostwem.
    
    Panoramę na port przysłaniało mu jedynie strzeliste zwieńczenie tutejszego kościoła. Ale to dobrze, jego statek mógł jeszcze nie odpłynąć. Choć był tylko chłopcem ...
    ... okrętowym, marynarze mogli go szukać, w końcu na morzu liczy się każda para rąk. Nie chciał jednak znowu wysłuchiwać, jak wiele jeszcze pozostało mu, do odpracowania swojego „szkolenia”, wiktu i opierunku. Tak, współpracy z tym towarzystwem ewidentnie nie zaliczy do udanych przedsięwzięć. Jednak początkowo zdawało się to być zajęcie wręcz idealne dla kogoś z jego problemem.
    
    Dlatego teraz odchorowywał resztki mętnej lury nazwanej przez karczmarza wczorajszego wieczoru piwem, wciąż lekko otumaniające jego głowę. W jego stronach alkohol w tym trunku był ledwie wyczuwalny i tego rodzaju dolegliwości zdarzały się niezwykle rzadko. Tutaj, na wysokości wiatr orzeźwiał jego buzię, targał bujną czupryną, jednocześnie ustępując ciepłu słonecznego dnia.
    
    Zapiął kilka guzików koszuli, poprawił nóż przytroczony do paska z tyłu i ostatni raz zerknął na falujące w ferworze pracy cycki.
    
    Najwyższy czas sprawdzić jak wygląda sytuacja w porcie. Po zgrabnym ześlizgnięciu się po daszkach i murze, ruszył boczną ścieżką, nie rozglądając się na boki.
    
    Kolejny raz naszły go myśli, jak by to było znowu zacząć dalej dorastać i starzeć się, i czy wówczas jego los nie byłby przypieczętowany wieczną tułaczką.
    
    Miasto sprawiało wrażenie przytulnej osady, mógłby tu zabawić przez jakiś czas.
    
    ♦ ♦ ♦
    
    Cienie radośnie tańcowały na ścianie z kamienia zwieńczonej półkami. W komnacie panował półmrok rozświetlany gdzieniegdzie przez ogniki migoczące w małych kloszach. Finn znudził już się trochę ...
«1234...11»