Pamiętnik imprezowiczki (II). Mini Show
Data: 27.02.2023,
Kategorie:
Nastolatki
Podglądanie
Autor: Infinite
Piekielny poniedziałek! Nie ma nic gorszego, niż pobudka o piątej trzydzieści i przygotowywanie się do szkoły. Siniec na policzku nie był już tak widoczny, ale dalej piekł, gdy go dotykałam. Wystarczyła odrobina pudru, by pozbyć się śladu po uderzeniu. Ból jednak nie był tak łatwy do usunięcia. Musiałam to przeboleć.
Do ojca nie odezwałam się ani słowem. No... raz pogroziłam mu psiarnią. Olał to, jak z resztą wiele innych spraw. Matka chciała ze mną porozmawiać, ale zbyłam ją. Sorry wielkie, ale jakbym chciała pogadać, to poszła bym do Sylwii. Ona przynajmniej nie leje mnie po pysku.
Po porannej kąpieli uczesałam się, umyłam zęby, zatuszowałam siniaka i ubrałam się. Książki spakowałam poprzedniego wieczoru, więc miałam więcej czasu. Podeszłam do biurka i otworzyłam trzecią szufladę o góry. W środku leżał portfel (pusty), mały słownik angielsko-polski i pełno śmieci. Skrawki karteczek, papierek po gumie do żucia i pełno innego badziewia.
Grzebałam po szufladzie dopóki nie znalazłem tego, czego szukałam. Małe pudełko w czerwonym kolorze, a zawartość była kusząca. Trzy ostatnie fajki. Nie mam, jak uzupełnić zapasów. Jestem spłukana, kompletnie. Ostatnią kasę wydałam na pieprzone, niewygodne szpilki!
Po chwili namysłu uznałam, że lepiej zostawić zapasy na czarną godzinę. Może któregoś dnia, będę miała większą chcicę na fajkę. Nie chcę, żeby mi zabrakło towaru.
Szczerze mówiąc, to ja nie jestem wcale uzależniona. No, może w niewielkim stopniu. Nie kopcę, jak ...
... lokomotywa. Nie śmierdzę fajami (chyba, że idę z ekipą na bloki. Wtedy jedzie ode mnie fajami, jak od starego dziada. Prostując, śmierdzą moje ubrania, nie ja!) Od czasu, do czasu mam taką fazę, że muszę zajarać. Ale to góra raz na tydzień.
Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Ciężkie, czarne glany uderzały głośno o drewniane schody. Swoją drogą, lubię robić hałas. Szczególnie, jak wszyscy śpią.
Tym razem jednak mi się nie udało. Wchodząc do kuchni ze smutkiem zauważyłam, że rodzice już nie śpią. Łaciaty kot wylegiwał się na krześle. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek i wydał z siebie głośny warkot. Nie był do mnie przyjaźnie nastawiony. Ja do niego też. Kupa kłaków, mająca długie, ostre pazury i śmierdzący oddech. Sierściuch wiedział, że nie ma wstępu do mojego pokoju.
- Cześć córeczko – przywitała mnie mama. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale powstrzymałam się. Milczałam przez cały weekend i teraz też mam zamiar siedzieć cicho. Od co! W końcu pękną i odwieszą durny szlaban.
- Nie odpowiesz mamie? – Ojciec siedział przy stole, przeglądając gazetę. W dłoni trzymał granatowy kubek. Zapach jego parującej zawartości docierał aż do moich nozdrzy. Świeża kawa. Mniam! Oczywiście nie poproszę mojej rodzicielki, by zrobiła mi taką samą. O nie! Już wolę wypić ohydną kawę ze szkolnego automatu. – Czyli nadal jesteś zła, cóż za dorosła postawa.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Wyjęłam z lodówki jogurt do picia. W planie miałam płatki, ale myśl, że musiałabym siedzieć z ...