Chcę więcej, kochanie (III)
Data: 28.03.2023,
Kategorie:
małżeństwo,
Brutalny sex
przygoda,
zazdrość,
Autor: Pablito
... niezliczonych notabli, polityków, ich stołków i koryt, do których wpieprzyli swe zachłanne, nienasycone ryje.
– Kończąc temat – odezwał się, jakby wyczuł jej znużenie – strony nie dogadały się, a szef nie ma tyle kasy na łapówki, żeby się tym tematem zajęli politycy i podlegli im urzędasy. Ale już niedługo wybory. Jak wypieprzą tę ekipę, to nowi z radością przyjmą kopertę.
– Chyba raczej walizkę – odpowiedziała, masując skroń. – A tak na marginesie, to skąd ta pewność, że zostaną wybrani ci odpowiedni? Z nowymi też może być trudno. Lub trudniej. Wiesz, na tym szczeblu ludzie to…
– Świnie, wiem – przerwał jej. – Bo w polityce i demokracji jest tak od zawsze, kochanie. Ale zawsze wybierani są ci, którzy wybrani mają zostać. A skutkiem tego dziur przybywa, no i tłucze coraz bardziej.
– Fascynująca historia – odparła z sarkazmem. – Zwłaszcza, że wiem, że ta konkluzja, bynajmniej, nie drogi dotyczy. Ale śmiało, to takie zajmujące. – Zaszydziła trochę za mocno, ale usprawiedliwiał to ból głowy. – Opowiedz mi to jeszcze raz. Aż zaniemówiłam z wrażenia. Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę.
– Tym lepiej, złotko. – Uśmiechnął się do niej. – Bo na tych wertepach mogłabyś się ugryźć w język. A wtedy? Strach pomyśleć. Płacz, wrzask, krew i łzy.
Takie utarczki słowne to był rytuał, który dodawał kolorytu ich relacji. Oboje znali się na tyle dobrze, że wiedzieli, kiedy nie przegiąć. Oczywiście, w towarzystwie ich docinki musiały wiele razy wyglądać tak, jakby dowalali ...
... sobie sążniste złośliwości. Prawda była jednak inna. A im samym nie chciało się tłumaczyć relacji, która ich w tej materii łączyła. I która była wyjątkowa.
Klaudia wystawiła mu zadziornie język i rozejrzała się po okolicy. Poczuła się lepiej, bo droga wyrównała się.
Obrzeża Częstochowy rozsiane były dość chaotycznymi budynkami mniej lub bardziej wiejskiej zabudowy. Tradycyjnie domostwa, przybudówki, szopy i stodoły rozmieszczono w wąskim pasie przydrożnym. Stojące tu i ówdzie otwarte budynki gospodarcze zdradzały mnogość maszyn rolniczych, szykujących się do rozpoczęcia sezonu. Wszak była wiosna. Na wiśniach bieliły się kwiaty, a trawiaste dywany łąk i poboczy żółciły się młodym mleczem, zamieszkującym połacie świeżej trawy.
Klaudia rozkoszowała się promieniami słońca prześwitującymi pomiędzy gałęziami przydrożnych brzóz. Jeszcze tydzień, lub dwa, a cała przyroda eksploduje nowym życiem.
Nowym życiem. Uśmiechnęła się do siebie samej na tę ewidentną analogię tak pasującą jej życia. Do jej obecnej sytuacji.
– Zaraz dojeżdżamy – pogłaskał ją łagodnie po ramieniu – będziesz mogła się odświeżyć.
– Co to za miejsce? Skąd je znasz? – zapytała zaciekawiona.
– To właśnie tutaj zawsze się zatrzymuję, jak przyjeżdżam do pracy do siedziby spółki – odparł zwalniając przed gromadą wałęsających się po ulicy psów – to najlepsza miejscówka w której przyszło mi nocować. I częściowo należy właśnie do spółki mojego szefa. Świetny obiekt. Jestem przekonany, że i tobie się ...