Chcę więcej, kochanie (III)
Data: 28.03.2023,
Kategorie:
małżeństwo,
Brutalny sex
przygoda,
zazdrość,
Autor: Pablito
... rozmowę. Pamiętasz?
Rafał przez chwilę nie odpowiadał. Oczywiście, że pamiętał wszystko, ale nie był pewien, czy kontynuować ten wątek. Trochę się obawiał, że rezultatem tej rozmowy może być coś, czego nie przewidział. Coś, czego jego plany nie uwzględniały. Kochał żonę i nie chciał jej oszukiwać. Mógł nią grać, kusić i wodzić za nos. Lub na pokuszenie. O ile mieściło się to w ramach całej zabawy. Nie chciał jednak w żadnym wypadku składać deklaracji, które kolidowały by z jego planami odnośnie ich wyjazdu. Jedno słowo mogło przekreślić całość. A przecież wszystko już było pieczołowicie przygotowane. Taką miał przynajmniej nadzieję. Niespodziewane wątpliwości i obawy Klaudii odnośnie jego roli w tej całej zabawie mogły cóż, delikatnie mówiąc, spieprzyć wszystko. Postanowił odwrócić pytanie.
– Rozmowę pamiętam – odparł pospiesznie, jakby chciał zakończyć temat – a raczej jej koniec. Chyba. Bo chyba skończyliśmy. Zresztą, zaraz dojeżdżamy. Widzisz tę dróżkę w las? To ostatnia prosta.
Klaudia nie dała się zbyć. Od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy. Jej małżonek wyraźnie unikał tego tematu. Tematu, o którym nigdy nie rozmawiali. Cała przygoda od początku kręciła się wokół jej potrzeby nowych doznań. Nie było w ogóle rozmowy, która mogła by dotyczyć bezpośrednio jego i jego potrzeb. Postanowiła, że nie odpuści i musi z nim na ten temat porozmawiać. Ale najpierw wszystko przemyśli na spokojnie. Może w saunie lub jacuzzi. Zresztą, już skręcili w nowo wyasfaltowaną ...
... drogę, która wiodła ich przez rzadki las świerkowy. Po kilkuset metrach dojechali do wkomponowanej w wielki mur bramy wejściowej. Mur, jak zauważyła Klaudia ciągnął się w obie strony: na południe, obok drogi, którą jechali oraz na północ, by zniknąć w zagajniku pełnym młodych dębów i grabów.
– To duża posiadłość? – zapytała wyraźnie zaintrygowana.
– Całkiem spora. – Rafał postanowił pochwalić się znajomością terenu. – Nie wiem dokładnie, ale chyba pięćdziesiąt hektarów. A może jeszcze więcej? – zamyślił się. – Chyba więcej. Za każdym razem, jak tu przyjeżdżam, szef chwali się, że zakupił nowe tereny na zachód granicy, jak on to nazywa: hrabstwa.
– Zwykły hotel i taki obszar? To chyba marnotrawstwo przestrzeni?
– To nie jest zwykły hotel, kochanie. – Wystawił palec do góry i rozpoczął prezentację, niczym wytrawny sprzedawca. – Hotel Eden to wyjątkowe miejsce dla specjalnej klienteli, która ceni sobie spokój, dyskrecję, doskonałe warunki wypoczynkowe. A do tego – zaczął wyliczać rozprostowując kolejno palce – intymność, klimat, luksus, towarzystwo i oczywiście interesy. Wielkie interesy. Zdajesz sobie sprawę, jakie sojusze są tu zawierane? Rezultaty dokonywanych przy szklance koniaku lub partyjce golfa umów są rozgłaszane w ogólnokrajowych mediach. I mają wpływ na każdego z nas.
– Cholera – gwizdnęła Klaudia – z kim ty się zadajesz? Z mafią?
– No co ty? – parsknął. – To tylko solidni biznesmeni, politycy, hierarchowie kościelni i oficjele. Zwykły turysta nie ma tu ...