Ciocia Iza
Data: 03.04.2023,
Kategorie:
Pierwszy raz
Tabu,
Dojrzałe
Autor: tropania
To był dwupiętrowy, poniemiecki budynek z mieszkaniami dla kolejarzy, tuż przy stacji kolejowej, a dziadek był kolejarzem i dostał to mieszkanie jako służbowe w 1948 roku. Prawie wszystko było w nim poniemieckie – głównie meble i piece kaflowe. Mieszkanie było czteropokojowe, a kiedy z przedpokoju wchodziło się do jednego pokoju, to można było przejść przez wszystkie i trafić znowu w to samo miejsce. Z przedpokoju można było wejść do łazienki, do osobnej kuchni i do pomieszczenia, z którego zrobiono spiżarnię – głównie słoiki na półkach. Piece zostały zamienione na centralne ogrzewanie w połowie lat siedemdziesiątych, ale ja nie o tym chciałem…
Któregoś wrześniowego dnia ojciec kazał mi iść do babci skopać ogródek pod domem. Nie, no spoko, rok szkolny dopiero się zaczynał, więc czułem się jak na przedłużonych wakacjach. A u babci można było bezkarnie wyżreć słoiczek dżemu truskawkowego z tej spiżarni, do której poniemieckie drzwi się zamykały z trudem. Ze spiżarnią graniczyła łazienka, z od zawsze na biało pomalowanymi drzwiami, i miała podobny problem: drewno już się dawno wypaczyło i górna krawędź odstawała nieco od futryny. Na dodatek istniała możliwość otwarcia tych drzwi od zewnątrz nożem wsuniętym w cienką szczelinę między skrzydło drzwi a futrynę i podniesienia poniemieckiego haczyka, na który się zamykało od wewnątrz. Ale tego nauczyła mnie babcia, zaniepokojona kiedyś moim za długim sraniem.
Koniec końców, wylądowałem na tym ogródku i przekopywałem grządki. ...
... Babcia wygrzebywała korzenie chwastów z przewróconej ziemi. Po około godzinie przyszła ciocia Iza, najmłodsza siostra mojego ojca, i bardzo dobrze pamiętałem, że dzisiaj ma swoje trzydzieste dziewiąte urodziny. Od zawsze, jak pamiętam swoje fantazje, potwornie mnie jarała. Drobna brunetka, wdowa, śliczna i zadbana tak, że w komunie trudno było znaleźć chociaż podobną – to wszystko.
- Cześć – zawołała przez poniemiecki płotek. To też był fenomen: temu drewnianemu płotkowi nic się nie działo przez czterdzieści trzy lata po wojnie. Dziadek kilka razy pomalował ten płot, ale farby schodziły po dwóch latach i zostawała ta niemiecka. W końcu się poddał i przestał go malować skoro to takie bez sensu było. „Cholera, co to za farby były?” – niejednokrotnie się nad tym zastanawiałem.
- Cześć – odkrzyknąłem, a babcia pomachała ręką.
- Zaraz będę – zawołała i zniknęła za drzwiami na klatkę schodową.
Wróciła po dwóch minutach przebrana w zwykły szary, roboczy fartuch mojego dziadka.
- Wszystkiego najlepszego i dużo zdrówka – powiedziałem oparty na szpadlu.
- Dzięki – odpowiedziała Iza i pocałowała mnie w policzek. Oddałem pocałunkiem tuż przy jej uchu. „Ja cię kręcę.” – pomyślałem i już wiedziałem, co będę robić dziś wieczorem.
- Mamo, idź do domu, ja tu z Maćkiem zrobimy resztę – powiedziała do babci.
Babcia poszła do domu i zabraliśmy się do roboty. Kopałem te grządki i patrzyłem na Izę, która nawet w tym fartuchu wyglądała przepięknie. Mogłem się gapić do woli, ...