Mnich
Data: 06.04.2023,
Kategorie:
miłość,
Zdrada
depresja,
samotność,
Autor: XXX_Lord
... znajdujący się na rogu ulic Grochowskiej i Podskarbińskiej jest - co zauważam bez zdziwienia - opustoszały, ponury i smutny. Tak jak ja. Siadam na ławce niedaleko wejścia i zapalam papierosa obserwując drzewa, atakowane przez silny wiatr.
Lubię tam przychodzić. Czuję wewnętrzną potrzebę siedzenia na ławce i obserwacji ludzi, którzy mijają mnie niczym ducha nie zauważając mojej obecności. Tak jakbym istniał tylko we własnej, chorej i zainfekowanej nieuleczalnym wirusem wyobraźni. Czasem mam ochotę wkroczyć widząc ojca krzyczącego na małego chłopca, który ośmielił się nie wykonać polecenia zdenerwowanego tatusia. Dziecko potrzebuje uwagi i poświęcenia mu całego dostępnego czasu, a nie puszczenia go samopas i rozmawiania przez komórkę, podczas gry maluch nudzi się i oczekuje interakcji z najważniejszą dla niego osobą.
W ostatniej chwili wycofuję się dochodząc do wniosku, że to nie moja sprawa. Wiem, kłóci się to z wizerunkiem miłosiernego samarytanina pomagającego wszędzie i wszystkim, ale do cholery- nie będę się wpieprzał za każdym razem w życie innych. Poza tym każdy powinien wychowywać dziecko zgodnie z własnym sumieniem.
Papieros dopala się. Gaszę go pod butem i zamierzam wstać.
- Niedzielny, zimny poranek to nie jest chyba najlepsza pora na spacery. Nie może pan spać? - słyszę za sobą znajomy, damski głos.
- To samo mogę powiedzieć o pani - odwracam głowę i widzę bladą Zakrzewską, z wyraźnymi, ciemnymi obwódkami wokół oczu stojącą dwa metry od ławki z ...
... cienkim mentolem w dłoni.
- Każdy ma swoje demony - odpowiada, a mnie na jej słowa przechodzi dreszcz.
- Proszę usiąść- przesuwam się w lewo - Miejsca wystarczy dla nas obojga. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu pani.
- Jestem ostatnią osobą, którą oczekiwał pan tu zobaczyć, prawda? - siada obok zaciągając się papierosem i akcentując słowo „ostatnią” - Lubię poranne spacery, zwłaszcza w niedzielę, kiedy ulice i chodniki są puste. To pomaga oczyścić umysł i daje mi energię na resztę dnia.
- No cóż, dzisiejszy poranek nie naładuje chyba nikogo energią - podsumowuję.
Nastaje cisza. Nie czuję potrzeby mówienia czegokolwiek. Odnoszę wrażenie, że ta kobieta wie, kiedy powinna milczeć i chyba podobnie jak ja nie ma zbytniej ochoty na rozbudowaną konwersację. Wystarczy jej obecność drugiej osoby i fakt, że w ten mroczny i ponury poranek nie jest sama.
- Chciałby pan wiedzieć, dlaczego mam tatuaż ćmy na szyi? - zaciąga się głęboko papierosem, a ja otwieram szeroko oczy - Proszę nie zapominać, gdzie pracuję. Czułam na sobie pańskie spojrzenie tydzień temu w sobotę - uśmiecha się do mnie.
- Tak, chciałbym - odpowiadam machinalnie, zdziwiony jej bezpośredniością.
- Ćmy to królowe nocy - zaczyna opowiadać gasząc niedopałek pod butem - Kiedyś byłam królową, na studiach.
Rządziłam całą uczelnią, jako przewodnicząca rady studentów i organizator wszelkich imprez. Wspólnie z dwiema przyjaciółkami postanowiłam odróżnić się od szarego - ostatnie słowo wymienia z pogardą ...