LATO U CIOCI KRYSI
Data: 12.07.2023,
Kategorie:
Dojrzałe
Autor: wojec
... nakierowałem na jej usta. Znów na mnie spojrzała, ale ponownie otworzyła buzię i znów zaczęła ssać. Byłem bliski finału i nie wiedziałem czy mogę skończyć w jej ustach, ale jednocześnie nie chciałem przerywać tych nieziemskich pieszczot.
- Wstań. Jest mi bardzo niewygodnie. – powiedziała ciotka.
Zszedłem z niej i stanąłem obok kanapy. Jednym ruchem ściągnąłem majtki wraz ze spodenkami i stanąłem nad nią, jakbym bał się, że znów będzie chciała uciec. Ciotka siadła przetarła sobie kark i otworzywszy oczy zobaczyła mojego kutasa maksymalnie naprężonego w odległości jedynie kilku centymetrów od jej twarzy.
- Jak będziesz kończył, to powiedz.
Potaknąłem głową, a ciotka złapała go w swoją rękę i włożyła sobie do ust. Znów jęknąłem, tym razem mój członek znikał w jej ustach niemal do połowy. Dodatkowa praca ręką potęgowała doznania. Podczas, gdy jedna pomagała w obciąganiu, d**ga zaczęła gładzić mój pośladek. Był napięty i zapewne bardzo twardy. Ciotka zamruczała z aprobatą, nie wyjmując mego małego z ust. Złapałem za jej głowę i delikatnie dociskałem w momencie, gdy go połykała .
Poczułem przypływające ciepło i mrowienie. Zbliżałem się do końca.
- Już!!! – jęknąłem osiągając szczyt.
Ciotka wyjęła członka z ust i zintensyfikowała pracę ręką. Kątem oka zobaczyłem, że zasłoniła się d**gą dłonią, podczas gdy ja strzelałem nasieniem raz,d**gi,trzeci.. . Wykonałem kilka ruchów biodrami jakbym chciał na powrót wepchać go do jej ust. Opadło napięcie, a ja poczułem ...
... słabość w nogach. Opadłem na kanapę obok niej i głęboko oddychałem.
Ciotka tymczasem zniknęła w łazience, a mi nie chciało się nawet ubierać. Leżałem wpatrzony w sufit i naprawdę nie myślałem o niczym.
- Może byś się ubrał – powiedziała, gdy wróciła po kilkunastu minutach.
Gdy naciągałem leniwie swoje majtki, zapowiedziała, że musi jechać do miasta załatwić jakąś ważną sprawę. Po chwili usłyszałem silnik poloneza i poczłapałem do swego pokoju.
Ciotka wróciła wieczorem. Zjedliśmy kolację i niewiele później poszedłem spać. Rano czekała nas praca, a ja w duchu zastanawiałem się, czy jutro będzie dniem, w którym nie będę już prawiczkiem.
Obudziły mnie grzmoty. Minęła czwarta rano, gdy nad wioską rozpętała się burza. Szum wiatru i opadających kropel przerywany był błyskami i hukiem piorunów. Wiatr poruszał firanką i wprowadzał chłodne, wilgotne powietrze. Gdy burza się uspokoiła ponownie zasnąłem, ale na krótko.
- Wstawaj – głos ciotki był zupełnie inny od tego, jaki zapamiętałem z dnia poprzedniego.
Posłusznie zwlokłem się z łóżka i zszedłem na śniadanie. Identyczny schemat – kanapki, kawa a potem praca. Dziś było zdecydowanie chłodniej. Deszcz już nie padał, ale kałuże jeszcze pozostały i wszędzie czuło się wilgoć, chłód i zjonizowane powietrze. Dziś praca była wyjątkowo łatwa i przyjemna. Musieliśmy jedynie porozstawiać doniczki, tak by robotnicy, którzy przyjdą później mogli je ponapełniać ziemią i sadzonkami. Skończyliśmy w ciągu godziny.
Wracając do domu ...