Kamila
Data: 12.07.2023,
Kategorie:
delikatnie,
Pierwszy raz
studenci,
Autor: Fan Kamili
- Chyba się spodobał tej Kamili?
- A komu by się nasz Mariusz nie spodobał? - pytaniem odpowiedziała Ola, wzdychając przy tym lekko. Miał podzielną uwagę, więc ten dialog, mimo że równolegle prowadził własny, dotarł do jego uszu. "Idiotki" - pomyślał - "co to w ogóle za sformułowanie "nasz Mariusz". I jeszcze to stanowcze rozróżnienie "spodobał - nie spodobał". Skąd one mogą to wiedzieć, idiotki. Jest od nich o niebo ładniejsza" - dodał bez związku, wyszedłszy z sali, gdzie odbywało się zebranie. Był ponadprzeciętnie inteligentnym piętnastolatkiem i ta przewaga inteligencji (przewaga, którą w owym czasie znacznie zresztą przeceniał) dawała mu prawo do takich ocen. Był rówieśnikiem obu dziewczyn, chodził z nimi do jednej klasy, ale czuł się bardziej od nich dojrzały i doświadczony. Nawet jeśli miał w tym przeświadczeniu słuszność, to jego wiedza była czysto teoretyczna. Życie obchodziło się z nim nadzwyczaj lekko. Dobra rodzina, ładny dom, zgodne rodzeństwo, gromada zgranych przyjaciół, brak problemów z nauką. On sam: sangwinik. Jego relacje z dziewczętami jak na nastoletni wiek były też odpowiednie. Jedna przygoda z chodzeniem za rękę w podstawówce, a później platoniczne uczucie, które pielęgnował w sobie o wiele za długo, ale które dawało mu wrażenie uczestnictwa w wielkim duchowym przeżyciu. I teraz ta Kamila.
Pierwszy raz zauważył ją na spotkaniu z konsulem RFN, który odwiedził ich wspólną szkołę, jako placówkę prowadzącą w wyższych klasach nauczanie dwujęzyczne. ...
... Siedziała kilka rzędów przed nim, po przekątnej dużej sali lekcyjnej. Gdy pochylała się nad zeszytem, aby coś zanotować, jej miękkie jasne włosy zasłaniały twarz. Kiedy się prostowała, odgarniała niesforne kosmyki za ucho, a jemu serce biło szybciej pod wpływem tego delikatnego gestu. Zwykłe niebieskie dżinsy, jakaś bluzeczka i czerwony sweterek. Kamila, klasa 3A. Tyle o niej wtedy wiedział.
Trzecia klasa to aż dwa lata różnicy. Siedemnaście lat. Pułap nieosiągalny dla pierwszoklasisty, z czego musiał chyba zdawać sobie sprawę, nie poświęcając się nadmiernie tej fascynacji. Była przecież szkolna drużyna siatkówki, w której szybko znalazł miejsce, była szalona i przesympatyczna klasa, w której znalazł wiele przyjaźni i zdrowych relacji, było koło języka niemieckiego, w którym szło mu znakomicie, była wreszcie szkolna gazetka. O fakcie, istnienia tego periodyku dowiedział się relatywnie późno. A jeszcze później, bo już po tym, jak zgłosił swój udział w spotkaniu kandydatów na redaktorów, okazało się, że zastępcą naczelnego gazetki jest Kamila. Oczywiście, znany ścisk w gardle, tężenie mięśni, ostrożny dobór słów, którymi planował przedstawić się na zebraniu - to wszystko towarzyszyło mu w drodze do pomieszczenia, gdzie mieliśmy się spotkać. Na miejscu stres ustąpił. Trochę po to, by zadrwić z samego siebie, zgłosił się do redakcji sportowej, bo naczelny, tytułem przedstawienia go, podkreślał jego wkład w coraz lepsze ostatnio wyniki siatkarskiej reprezentacji szkoły. W głębi ...