MW-Grecja Rozdzial 14 Cos jak Grom, 15 Ala i natka
Data: 21.07.2023,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Maciej Wijejski
... panie!
Moja teoria znów się potwierdza – dziewczęta tylko na to czekają. Wysypują się z kampera, rozglądają po okolicy.
- O! Śnieg!
- To góry Taygetos, trochę niższe od Tatr – wymądrzam się. - Ten tam, to może być Profitis Ilias. – Przygotowałem się do tej podróży. Ale teraz jestem głodny, zaganiam moje stadko do środka.
A w środku jest, powiedziałbym, mało grecko, jak to przy autostradzie. Ale żarcie smaczne. I obsługa miła, zwłaszcza ta mała… tak się zapatrzyła… Jest też kelner innej płci, ale on patrzy gdzie indziej… Szef też patrzy, w rezultacie chłopak dostaje po uszach…
Ale to jego wysyła szef, by zaniósł nam do kampera ten prowiant na drogę.
Dziewczęta właśnie wsiadają. Majka z szatańskim uśmieszkiem łapie go za tyłek, wpycha do środka. Tam już czeka Lola, umówiły się?
- Stoi mu, jak ten chuj na weselu – melduje, nie wypuszczając go z ręki. No chyba tylko po to, by rozpiąć biedakowi rozporek.
Czy taki z niego biedak? Loli wystarcza parę ruchów ręką, Majka pomaga masując mosznę. Sperma ścieka Loli po brzuszku, dobrze wycelowała, resztę Majka ściera dłonią z penisa, zapina rozporek i uśmiecha się szeroko do zszokowanego chłopaka.
- Jak to będzie: żegnaj?
- Antio – podpowiada Tidżej
- Antio!
Uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak wysiada, cała sprawa nie trwała trzech minut, a wspominać będzie długie lata. Ruszamy.
* * *
- Morze!
Dziewczęta doczekać się nie mogły. Jadą przez tę Grecję od wczoraj i ani skrawka morza nie ...
... widziały.
- Ciemno było, spałyście.
- Ja tam się napatrzyłem – chwali się Tidżej – między Atenami a Koryntem dużo morza było.
Korynt jednakowoż minęliśmy koło szóstej rano, potem wjechaliśmy w peloponeski górzysty interior; widoki piękne, lecz zdecydowanie nie morskie. Teraz jednak…
Mamy bunt na pokładzie, dziewczęta chcą do wody!
Sięgam po mapę.
- Poczekajcie jeszcze chwilę, zaraz będzie Monemvasia. Tam się wykąpiemy.
- Chwilę, czyli ile?
Zwracam ich uwagę na niesamowitą samotną skałę sterczącą z morza, prawie na wprost przed nami.
- To tam.
To im zamyka buzie. Na chwilę.
* * *
Wąską, sztuczną groblą wjeżdżamy na niegdysiejszą wyspę. Droga prowadzi dalej, do miasteczka, a tu jest mały placyk, ławeczki, po drugiej stronie mała knajpka z jeszcze mniejszą stacja benzynową, słowem coś dla ciała, coś dla ducha i coś dla auta.
Wprawdzie słaby, ale jakiś ruch jest, przejeżdżają nieliczne samochody, kilka zaparkowanych jest na placyku w cieniu rachitycznych drzewek. Plaża nijaka, ot – kawałek kamienistego brzegu. Ale dziewczętom to nie przeszkadza, już nie. Trzeba im tylko bucików.
Te akurat mamy, zaopatrzyłem się przewidująco w takie do wody.
Tidżej zajeżdża pod dystrybutor, jeden z dwóch. Dziewczęta się nie pierdolą. Nagie, tylko w tych pepegach, wyskakują z kampera i biegną do wody. My z drugim Tidżejem za nimi. Skutkiem czego chłopak z obsługi ma problemy z trafieniem we wlew paliwa. Nie wiem, o nas, czy o dziewczęta mu chodziło…
* * ...