Zdobycie Berlina (I)
Data: 31.07.2023,
Kategorie:
wojna,
BDSM
historia,
Autor: Rossee
Berlin. Stolica Nowego Świata. Chciałoby się powiedzieć, ale nie teraz, gdy wokoło pełno zgliszczy. Berlin umarł. A z nim cała zachodnia ideologia.
Z pewnym sentymentem wydmuchnąłem resztkę dymu i melancholijnie upuściłem dogorywającą resztę papierosa, po czym wtarłem go w niemiecką ziemię.
- Brama Brandenburska . Cudownie – westchnąłem.
Tutaj przyjdzie mi spędzić parę dni, tygodni, a może miesięcy. Nic nie było pewne.
Ruszyłem w kierunku budynku, wydzielonego dla władz radzieckich.
- Nareszcie, nie mogliśmy się doczekać oficera. – mówił jeden przez drugiego. Lizusostwo w tym szeregu zdawało się być epidemią.
- Przyjechałem, aby sprawdzić czy wszystko przebiega po naszej myśli. Przynieście mi wasze gryzmoły.
- Oczywiście. – odparli, jak jeden mąż.
Wskazano mi pomieszczenie na końcu korytarza.
Zatrzasnąłem drzwi swojego improwizowanego gabinetu, który bądź co bądź, był całkiem przytulny. Na środku znajdowało się biurko, po rogach pokoju było pełno regałów z książkami. Przeszedłem trochę dalej. Za ostatnim regałem znajdowały się kolejne drzwi. Pchnąłem je. Sypialnia.
- Oficerze? – usłyszałem głos.
- Tutaj. – zawołałem zza regału.
- Tutaj są wszystkie notatki jakie przyszło nam poczynić w ciągu ostatniego tygodnia. Jeśli byłbym jeszcze...
- Nie dziękuję. To wszystko. – uciąłem.
Wyszedł. Pomasowałem skronie i usiadłem za biurkiem. Bzdurne dokumenty. Przeglądałem kartka, po kartce. Oparłem się o fotel i zacząłem rozmyślać, co ja tu ...
... robię. Kiedy świat podzielił się na dwa obozy, musiałem zdecydować po której chcę się usadowić. Chociaż jako Rosjanin, nie miałem większego wyboru. Wiedziałem w jakim rynsztoku się poruszam, absurd w jakim tkwiła Rosja, dziwnie mnie pociągał. Młody, wykształcony smarkacz, dowodzi starymi ludźmi, którzy już dawno powinni osiągnąć parę awansów. Mogłem bez ponoszenia odpowiedzialności i bez wielu zwierzchników, robić co mi się żywnie podobało. Tak. Uwielbiałem władzę.
Pukanie.
- Proszę. – powiedziałem zirytowany.
- Oficerze, chce pan dziewczynki? – starszy, obleśny szeregowy, uśmiechnął się swoim wybrakowanym uzębieniem.
- Nie. Nie chcę.
- Na pewno? Dobrze czasem, he, rozładować karabin. – uśmiechał się przez cały czas, równie głupawo.
- Nie. - zaznaczyłem surowo.
Przestał się szczerzyć i przymknął drzwi, kiwając głową na znak przeprosin, za to że przeszkadza.
Opadłem na fotel. Nigdy nie interesowałem się kobietami. Chociaż nieraz widziałem, że żywo je przyciągam. Nużyły mnie. Traktowałem je trochę jak głupie krowy rozpłodowe. Mające przyciągać uwagę posturą, by przetrwał gatunek. Może i były ładne, ale dla mnie całkowicie zbędne.
Pukanie do drzwi.
- Znalazłem Niemkę. – znowu ta sama, odrażająca gęba.
- Nie chcę żadnej Niemki. – uśmiechnąłem się krzywo.
- Tylko, że ta jest ładna.
- Nie interesuje mnie to.
- Nawet oficer nie spojrzał.
- Pfff. – wypuściłem powietrze. – Daj ją tutaj i więcej nie przychodź.
Zdał się być bardziej ...