Z piekła rodem (I)
Data: 04.08.2023,
Kategorie:
kucharze,
biznes,
nienawiść,
rywalizacja,
bez seksu,
Autor: Adrenalinaaa
... jest zabawne. - udałam urażoną.
- Ciężko znaleźć zdecydowane kobiety idące za swoim, w szczególności, jeśli chodzi o to miasto. Znałem taką jedną, która postawiła na jedną kartę i wygrała.
- Została twoją żoną? - niewyparzony język, kontynuacja.
- Nie. - pokręcił głową. - Miała łeb do interesów, ale gdzieś pobłądziła. Znaliśmy się jak łyse konie. Teraz nawet nikt nie pamięta, że prowadziła najlepszą włoską restaurację, a ludzie chcieli w niej bywać częściej niż w domu.
- Karolina Patrzak-Venicia. - kiwnęłam głową.
- Znasz? Nie sądziłem, że...
- Była moją idolką. Stworzyła włoską rodzinę. Szkoda, że jej historia wcale nie przypomina gorącej legendy.
- Byłem jej przedstawicielem.
- Naprawdę jesteś dobry.
- Jestem. - spojrzeniem utknął w moich oczach, a potem wrócił do jazdy. - Ty też jesteś. Czytałem bloga, który prowadzisz. Masz zadatki.
- Oprócz tego, że ziemniaki muszę obierać na stojąco, to kocham tę robotę. - atmosfera totalnie zmieniła kurs.
- Samotna, seksowna i utalentowana. Czemu nie jesteś mężatką?
- Może kiedyś Ci odpowiem. Muszę jednak wiedzieć, co robię nie tak, a podsumowanie nadejdzie niestety w przyszłości, kiedy się ustatkuję.
- Życzę Ci tego. - był szczery, a to kolejna cecha, która totalnie mnie kręciła.
Rozmowa urwała się, gdy zobaczyłam biały budynek, stojący obok sklepu z antykami oraz szewca. Opuszczony, z podrapanymi ścianami oraz roztrzaskanymi oknami, wcale a wcale mnie nie przeraził. Prawdę mówiąc, ...
... wzruszyłam się. Miłość, jaką darzyłam moją pasję oraz wiedza, że zostanie ona wykorzystana właśnie w tym miejscu, dodawała uroku najmniejszej wadzie na starej budowli.
Wyskoczyłam z auta, a potem podeszłam do jednego z okien. Ciemne, mosiężne zasłony nie pozwalały dojrzeć wnętrza, ale to potęgowało podekscytowanie. Koniuszkami palców dotykałam popękanych ścian, przeskakując z nich na drewniane części, które ozdabiały wejściowe drzwi. Niczym dziecko, które dostało gwiazdkowy prezent, patrzyłam na nowy początek mojej drogi. Z otwartą buzią i łzami w oczach, próbowałam powstrzymać radość.
Adam szedł w milczeniu tuż za moimi plecami, nie odzywając się choćby szeptem. Czułam, że chce uszanować moment, który zostanie przeze mnie zapamiętany do końca życia.
Czy bałam się zaryzykować? Jak jasna cholera. Mimo wszystko jednak czułam, że życie w ukryciu i pojedyncze, kulinarne przyjemności nie są w stanie zapewnić mi bezpiecznej przyszłości oraz zadowolenia. Miałam dość ukrywania się niczym mysz pod miotłą. Bo choć ją przypominałam, to wcale nie wstydziłam się zostać złapaną i wyrzuconą. Ryzyko było warte efektów, każdej małej emocji, jaka teraz mi towarzyszyła.
Kiedy stanęłam przed wejściem, usłyszałam brzdęk, który zwiastował wielki moment. Adam wysunął rękę, tak bym zobaczyła przed sobą pęczek metalu. Metalu, który miał po raz pierwszy otworzyć przyszłość, jaka mnie czekała.
Pochwyciłam smycz, a potem spojrzałam na złoty, podłużny klucz. Z uśmiechem na ustach, spojrzałam za ...