Żony, sekrety i ręce w ciemnościach
Data: 07.08.2023,
Kategorie:
kryminał,
pieszczoty,
BDSM
Autor: BlueNight
... w zwłokach.
Bardziej dziwi cię, że patolog ma normalne życie rodzinne, jednakże szybko reflektujesz się. Twoje myśli oddaje tylko lekki uśmiech na twarzy.
– Ha, proszę mi wierzyć. Może i mam dziwną pracę, ale jak to u nas mówią, dopóki nie zabierasz pracy do domu to nie ma się o co martwić.
Z trudem powstrzymujesz parsknięcie śmiechu, chociaż sam żart był tak start, że zdążył już kilka razy zgolić brodę.
– Rozumiem, pokazał mu pan ten symbol?
– Tak, pokazałem. Proszę wybaczyć, jeśli złamałem tym procedury, ale nie dawało mi to w ogóle spokoju. Wie pani, pierwszy raz widziałem coś podobnego, oczywiście zdarzali się psychicznie chorzy i inne przypadki dziwnych ran, ale ta była dość niezwykła. Zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę obrażeń i sposób ich zadania.
– Co on na to? – przez chwilę myślisz, czy nie należałoby skrytykować medyka za brak dyskrecji, jednak po chwili zdajesz sobie sprawę, jak bardzo przyda ci się teraz każda pomoc.
– Stwierdził, że przypomina to trochę znaki używane przez Pruskich pogan, jako symbol jednego z bóstw. Dokładniej bóstwa Wołosa, boga bydła i świata podziemnego. Tyle przynajmniej zrozumiałem.
– To rzeczywiście dość ciekawego. Mogę prosić o jakiś kontakt do syna?
– Jasne, oczywiście. Tylko wie pani, on nie jest oficjalnym biegłym.
– Nawet jeśli nie dam rady wrzucić tej opinii do akt sprawy to może być ona przydatna. Nie narzekam na nadmiar tropów. Jeszcze trochę i zacznę zastanawiać się nad pomocą jasnowidza.
– Ohh, ...
... to tak. Rzeczywiście archeolog jest lepszym pomysłem. Zgłosił się już jakiś?
– Na szczęście nie, ale im dłużej siedzę nad tą sprawą, tym bardziej czuje, że nawet to mnie nie zdziwi. Od dawna pan pracuje w Olsztynie?
– Od kilku tygodni, w zasadzie to bardziej zastępuję. Normalnie prowadzę wykłady o tej godzinie, ale poproszono mnie o ekspertyzę. Moi poprzednicy się poddali.
– Albo bali się wyjść na wariatów.
– No cóż, pracujemy przy trupach. Ciężko to robić będąc zdrowym psychicznie, prawda?
– Mam nadzieję, że nieszkodliwie?
– Nic karalnego, zapewniam. Chociaż jeśli znajdzie pani chwilę zapraszam w odwiedziny do mojej motylarni.
– Może skorzystam, dziękuję bardzo. Motyle, żeby wszyscy mieli takie schorzenia – rzucasz z lekkim ubawieniem.
Zapisujesz pośpiesznie numer w kontaktach pod nazwą „Archeolog”. Nie spytałaś o imię syna. Przez moment wahasz się, czy cofnąć się do doktora, jednak odpuszczasz i zamiast tego kierujesz się do stojącego pod kostnicą auta. Zastanawiasz się co dalej. Na spotkanie z żoną Andrzeja umówiłaś się dopiero jutro o 14. Dzisiaj pozostawała jeszcze wizyta w ośrodku, który wspierał Andrzej. Pozostawał jedną z nielicznych białych plam niezbadanych jeszcze przez jej kolegów.
Do ośrodka wiodła tylko wąska droga z rzadka tylko otoczona domami. Zatrzymujesz się na pasach, by przepuścić staruszkę z ciężką torbą zakupów, a do twoich uszu, przez uchyloną szybę samochodu, wpada głośne ujadania psa i odgłos szarpania łańcucha. Wyglądasz w ...