1. Pasierbica, czyli nadal nic nie jest…


    Data: 20.08.2023, Kategorie: Incest kazirodztwo, Lesbijki rodzina, wulgaryzmy, Autor: Agnessa Novvak

    ... wynosiła – i wciąż wynosi – jakby nie liczyć, mniej niż dziesięć lat.
    
    A co w tym wszystkim robił sam Tadeusz? To, że pewnego dnia, gdy już obroniłam tytuł (szumnie zwany naukowym, choć nauczył mnie tylko, że nauka definitywnie nie popłaca) i złapałam regularną pracę, a Jagoda powoli przygotowywała się do rozpoczęcia kolejnego etapu edukacji, poprosił mnie o rozmowę. Bardzo poważną, jak sam stwierdził. Spodziewałam się, że poruszy temat mojego urągającego zasadom gościnności i dobrego wychowania pobytu w nie swoim mieszkaniu, z którego uparcie ciągle korzystałam, lecz nic takiego nie nastąpiło.
    
    W zamian spokojnie i metodycznie, w towarzystwie herbaty, domowego ciasta i równie swojskiej nalewki na zszargane nerwy, opowiedział mi właściwie całe swoje życie. Wyjaśnił powody ślubu, a potem rozwodu z żoną. Opisał jakże barwnie narodziny i wychowanie córki, która, choć nie chciał otwarcie się do tego przyznać, naprawdę mocno dawała mu w kość. Długo tłumaczył, kim ja sama byłam dla niego, kiedy ledwo co wystawałam ponad dywan oraz w tym momencie, gdy siedzieliśmy przy jednym stole. Co czuł do mnie wtedy i co czuje teraz. Jak traktował mnie kiedyś i jak chciałby traktować w przyszłości. A wszystko w towarzystwie nieustannie wpatrującej we mnie ogromnymi, piwnymi oczami Jagody.
    
    Aż na koniec zapytał, czy miałabym coś przeciwko, gdyby… Nie, nie oświadczył mi się, bez przesady! Zaproponował wyjście na randkę. Niezgrabnie, nieśmiało, co raz gubiąc wątek w bezładnej plątaninie ...
    ... własnej mowy, jakby kolejne marne próby ukrycia lęku jedynie potęgowały jego stres. Ewidentnie nie tylko obawiał się mojej reakcji, lecz wręcz panicznie się jej bał.
    
    Ale i ja sama nie byłam lepsza. Nie żebym od razu uciekła gdzie pieprz rośnie, albo co gorsza rzuciła się z pięściami na autora tejże niespodziewanej propozycji, niemniej powiedzieć, że byłam w szoku, to jakby nic nie powiedzieć. Nie w tym rzecz, że Tadeusz był starszy ode mnie o dobre piętnaście wiosen. Wręcz przeciwnie! Dobiegając wówczas do czterdziestki, wyglądał młodziej, niż niejeden trzydziestolatek i – choć próbowałam w ten sposób nie myśleć – był najzwyczajniej w świecie cholernie seksowny. Odnosił się do mnie z szacunkiem, grzecznością i jakby nieco staromodną ogładą, których nigdy nie odnalazłam, pomimo chwilami wyjątkowo dogłębnych poszukiwań, u rówieśników. Był dla mnie aż za dobry, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jakie wywijałam numery.
    
    A przyznam wszem wobec, że miałam swoje za uszami. Wracałam z suto zakrapianych imprez o niegodnych kobiecej czci porach, wyżywałam się na nim – i niestety także na Jagodzie – za moje wcale nierzadkie miłosne zawody, problemy na uczelni i niepowodzenia w pracy, do tego odreagowywałam wyjątkowo ciężko przebiegający zespół napięcia… lub cokolwiek innego, włącznie z niekorzystnym układem planet. Długo by wymieniać.
    
    Jednak nawet wówczas Tadeusz stanowił istną oazę spokoju i dobroci. Nigdy też nie posunął się do żadnych dwuznacznych ani tym bardziej świntuszących ...
«12...8910...24»