1. Pasierbica, czyli nadal nic nie jest…


    Data: 20.08.2023, Kategorie: Incest kazirodztwo, Lesbijki rodzina, wulgaryzmy, Autor: Agnessa Novvak

    ... której nie podobało się, że tatuś znalazł sobie nową mamusię, więc zatruwała tejże życie, jak tylko potrafiła. Drugie zaś… wystarczyło zerknąć sobie na dowolną bajkę, baśń, legendę czy co tam jeszcze, w której pojawiała się taka postać i zastanowić, w jaki sposób została przedstawiona.
    
    Teraz zrozumieliście?
    
    Nie do końca? I bardzo słusznie, bo sprowadzenie naszych relacji do układu „dziecko męża z pierwszego małżeństwa kontra jego nowa, młodsza żona” byłoby zdecydowanie zbyt daleko idącym uproszczeniem. To nie tak, że Tadeusz z Jagodą wzięli się w moim – względnie ja w ich – życiu znikąd i szast-prast, zostaliśmy rodziną. O nie, nie!
    
    Jego kojarzyłam, jako znajomego ojca, od kiedy sięgałam pamięcią. Fakt, nie był może wyjątkowo bliskim przyjacielem domu, jednak często kręcił się gdzieś na drugim czy trzecim planie. Poznałam nawet jego ówczesną żonę, czyli matkę Jagody. Kobietę tyleż elegancką i ułożoną, co wiecznie nadąsaną, jakby niezadowoloną z absolutnie wszystkiego, włącznie z kolorem własnych paznokci. Nie interesowało mnie wtedy specjalnie, dlaczego i w jaki sposób się rozstali, ale od tego momentu losy moje, Tadeusza i Jagody w dość osobliwy sposób się ze sobą splotły.
    
    On jeździł w niekończące się delegacje, starając się związać koniec z końcem po rozwodzie. Ona nie była jeszcze na tyle duża, by mogła bezpiecznie urzędować sama w domu przez kilka dni z rzędu, nie wspominając o załatwianiu poważniejszych sprawunków. Ja zaś trochę z przypadku, a trochę ...
    ... konieczności załatania dziurawego na wylot budżetu, zostałam jej opiekunką. Przyprowadzałam ją z kończących się późno lekcji, przygotowywałam obiad, pilnowałam, żeby ogarnęła prace domowe i tak dalej.
    
    Bo choć może zabrzmi to kontrowersyjnie, przyznam otwarcie, że zwłaszcza z początku nie robiłam za babysitterkę, kucharkę i sprzątaczkę z wrodzonej dobroci serca. Tadeusz od razu zapowiedział, że będzie mi płacił regularną, obustronnie uzgodnioną stawkę. A że z jego mieszkania miałam znacznie bliżej na uczelnię, której skończenie było wówczas – o naiwności! – moim najważniejszym życiowym celem, z czasem praktycznie zaanektowałam jeden z pokoi. I ciągnęłam tę osobliwą telenowelę… dwa lata? Jak nie lepiej? W tym czasie uczyłam się i dorabiałam, piłam i trzeźwiałam oraz kochałam i rzucałam, mieszkając w zasadzie na dwa domy. Jednocześnie coraz mocniej zżywałam się zarówno z Jagodą, jak i jej ojcem.
    
    I w tym momencie spieszę z wyjaśnieniem pewnej pozornej nieścisłości: w jaki niby sposób ja chodziłam na studia, a Jagoda do podstawówki? Ano taki, przez który nasza relacja od początku była najbardziej zbliżona do tej, która rodzi się między dwiema kuzynkami – względnie bardzo bliskimi przyjaciółkami – z których starsza obserwuje dorastanie młodszej, bawi się z nią, uczy i powoli wprowadza w świat, starając się zawsze służyć radą i pomocą. Obserwuje, jak tamta dojrzewa, zmienia się fizycznie oraz psychicznie i z małej dziewczynki przeobraża w nastolatkę.
    
    Bo różnica wieku między nami ...
«12...789...24»