Pasierbica, czyli nadal nic nie jest…
Data: 20.08.2023,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
Lesbijki
rodzina,
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... wrogość, nie szczędząc złośliwostek. Aż w końcu, gdy po raz kolejny zwróciłam uwagę, że powinna zachować choćby pozory grzeczności, walnęła prosto z mostu:
– Nie masz prawa tak do mnie mówić! – wrzeszczała, biegając po pokoju, jakby nałykała się nie tych proszków, co trzeba. – Nie masz, kurwa, prawa! Jak w ogóle śmiesz po tym wszystkim mnie pouczać?! Ty nie… nie możesz, bo… nie jesteś moją matką!
Choć aż we mnie wrzało, odetchnęłam tylko i odpowiedziałam zimno:
– Nie, nie jestem.
Momentalnie zaniemówiła, stanęła jak wryta i opadła na fotel niczym sflaczały, pomarszczony balonik, z którego nagle spuszczono całe powietrze. Być może liczyła na gwałtowne protesty, dodatkowo podsycające jej gniew, a tymczasem dostała krótkie, suche potwierdzenie. Swoją drogą, zebrało jej się na porównywanie mnie ze swoją kochaną mamusią, która od lat nie chciała nawet oglądać własnej, równie ukochanej córeczki… Zebrałam się w sobie, starając nie ujawnić, jak bardzo bolało mnie nie tylko oskarżenie Jagody, ale i własna odpowiedź.
– Nie jestem twoją matką. Nie ja cię urodziłam i nie ja wychowałam! – Korzystając z okazji, zaczęłam wyrzucać z siebie wszystko, co od dłuższego czasu leżało mi nie tylko na sercu, ale i paru innych organach. – Ale cię kocham. Jak nikogo innego na świecie. Nie jesteś moją biologiczną córką, ale kocham cię jak córkę. Nie jestem twoją siostrą, ale kocham cię jak siostrę.
– Ale ja nie…
– Nie przerywaj, do cholery! Będę powtarzać do upadłego: kocham cię, ...
... Jagoda. Nawet jeśli, co przyznam otwarcie, mam cię czasami naprawdę dość! Zwłaszcza ostatnio. Nawet jeżeli mnie nie szanujesz i… – Zawahałam się, czy nie powiem tych kilku słów za dużo – obwiniasz o śmierć swojego ojca. Ale Tadeusz był też moim mężem, pamiętaj o tym! Jedynym i najdroższym, z którym chciałam ułożyć sobie życie. To przecież on wszystko zaczął! On chciał ze mną być i on zaproponował mi ślub!
– Też mi nowina! – mruknęła, jakby było to dla niej oczywistą oczywistością.
– Tym bardziej powinnaś zrozumieć, jak się z tym wszystkim czuję. Jagoda, czym ja ci zawiniłam? Dlaczego mi to robisz?
Nie odpowiedziała.
– Wytłumacz mi to, proszę! Nie widzisz, co się z nami dzieje? Zrozum, ja już nie mogę tak dłużej!
Milczała nadal, chociaż spostrzegłam, że ewidentnie coś w niej pęka.
– Jagoda! Dlaczego!? – krzyknęłam.
– Bo cię, Misia, kurwa, kocham! Nie jak matkę, nie jak siostrę, tylko…
Przerwała w pół słowa i zamrugała nerwowo długimi, smoliście czarnymi rzęsami, kontrastującymi osobliwie z jasną grzywą. Po czym zapadła się w sobie jeszcze głębiej i wybuchła gwałtownym płaczem, którego nie mogłam tak po prostu zignorować.
No właśnie – kto, kogo i jak kochał? Kim właściwie była dla mnie Jagoda, a kim ja byłam dla niej? W świetle zarówno prawa, jak i ogólnie przyjętych koneksji rodzinnych, mogła ją nazwać moją pasierbicą, a ona mnie macochą. Tyle tylko że organicznie nienawidziłam tych określeń. Pierwsze kojarzyło mi się z zepsutą do szczętu gówniarą, ...