Czerwone majtki - historia z zagadką
Data: 10.10.2019,
Kategorie:
studniówka,
Zdrada
Autor: CichyPisarz
... pan nie żartuje. Muszę je mieć. Taki zwyczaj - udała rozbawioną, jakby była pewna, że on się tylko droczy. - Muszę je mieć na egzaminach - wyjaśniła, zdobywając się tym razem na wymuszony uśmiech, bo przez to co w nocy robili, czuła się okropnie.
- Nie... - był wyraźnie zakłopotany - nie bardzo wiem, o co chodzi - wyjaśnił.
Patrycja wiele czytała o tradycjach amerykańskiego
, przy okazji poznała szereg innych amerykańskich zwyczajów. Od razu skojarzyła sytuację z tym, że chłopcy po zaliczeniu dziewczyny, zabierali na pamiątkę jej bieliznę. Była pewna, że pan Robert w takim celu zabrał jej majteczki. Nawet nie zawracałaby mu głowy, gdyby chodziło o inne, ale te - czerwone, studniówkowe były dla niej ważne. Nie była przesądna, ale wolała je założyć na egzamin, bo tak robiły wszystkie znane jej dziewczyny.
Jej policzki nagle pokryły się czerwienią, bo właśnie do kuchni weszła Ida, a chwilę po niej Olek. Nie miała okazji dokończyć rozmowy. Dziwnie się czuła w tej balowej sukni i taka naga pod spodem, a wkrótce miała przyjechać po nią mama.
- Hej wszystkim! - rzuciła Ida. - Jak się spało? - skierowała pytanie wprost do przyjaciółki, ale tak normalnie, bez podtekstu.
Robert, nagle szukający czegoś w zmywarce, odchrząknął, jakby pozbywając się suchości w gardle.
- W miarę, OK. - uciekła wzrokiem i wbiła oczy w podłogę. - A... ty? - wycedziła, by odwrócić od siebie uwagę.
- Już dawno nie spałam do jedenastej - przeciągnęła się niczym joginka w czasie ...
... treningu.
Tak naprawdę spała do dziesiątej trzydzieści pięć, a później przez prawie kwadrans obciągała Olkowi, który kilka minut ją o to prosił. Gdyby koledzy wiedzieli, jakimi sposobami osiągał sukces, jak rzewnie prosił, prawie skomlił, okrzyknęliby go mięczakiem i "pantoflem roku", jak nie dekady.
Ida zajmowała się chłopakiem cichutko i nigdzie się nie spieszyła. Nawet to lubiła, szczególnie ubóstwiający ją wtedy wzrok Olka. Słyszała odgłosy krzątaniny taty, ale jej to nie przeszkadzało, Olkowi tym bardziej. Tego poranka pierwszy raz podglądnięte pieszczoty u Pati, stały się dla niej wzorem, naśladowała ją. Ale to wiedziała tylko ona, a poczuł to na prąciu zachwycony Olek.
Patrząc na tatę i małomówną Patrycję, wciąż prześladowały ją obrazy z nocnych spacerów.
- Masz kaca? -rzucił wesoło Olek, śmiejąc się do Pati i oficjalnie zdradzając niby sekret o nieoficjalnej części balu.
- Na szczęście nie. Jakoś przeszło... - dała koledze znać wymownym gestem, że nie powinien o tym wspominać przy panu Robercie.
- Pan Robert i tak wie, że degustowaliśmy co nieco - zaśmiał się, próbując się przypodobać tacie swojej dziewczyny. - Przecież nie przegięliśmy, było grzecznie, na poziomie znaczy się - zaznaczył.
Mężczyzna uśmiechnął się, potwierdzając skinieniem głowy spostrzeżenie wesołego młodzieńca. Znał powód jego dobrego humoru.
- I dlatego macie szczęście - spojrzał po zgromadzonych, a jego słowa zabrzmiały jak ultimatum i przestroga na przyszłość.
Rozmowa potoczyła ...