1. Sen o czerwonym kapturku


    Data: 15.09.2023, Kategorie: Fantazja ludowo, czerwony kapturek, Autor: historyczka

    ... No ale dlaczego wystrzegać się?
    
    Matka gadali co Kaśka, nie dość, że bez koszyczka wróciła, to i bez czegoś tam jeszcze… Bez czego? No i wracała w okropnie porwanej spódniczynie… A wiadomo co tam było? Może gdzie w krzakach rozdarła? Pono była przestraszona, jakby ją kto napadł i krzywdę wielką zrobił i gadała tylko, że gajowy ma rzeczywiście wielką flintę i że jak którąś dziewkę na cel weźmie, to już po niej… Że taka gruba lufa, że aż strach… a jak wystrzeli… Siwy dym!
    
    Potem ploty szły po wsi, a to, że Kaśka już bez wianka chodzi… a to że już niedługo się jej brzuch zaokrągli…
    
    Po tym co Kaśka gadała, zaraz stara Maciejowa, stara bo ma już wiosen ze czterdzieści – wdowa poszła w las. Podobno, jak na grzybobranie – straśnie elegancko się ubrała. Odświętna kiecka, czerwone kozaczki se nawet sprawiła.
    
    Wróciła późno i to dopiero na drugi dzień. Ta nie miała za mocno podartej spódnicy, ale całą, jakby poplamioną, zbrukaną.
    
    Uśmiechała się, gdy przyznawała, że gajowy ma naprawdę ogromniastą, ale to ogromniastą flintę. Mówiła: – Jako żyję, takowej nie widziałam! Nawet u żołnierza… A przecie trzy lata temu we wiesce stacjonowała kupa wojska. A jak ten gajowy wprawnie nią włada! Aż nie do wiary!
    
    No i co ta Maciejowa miała na myśli, jak mówiła, że flinta może parę razy wystrzelić?
    
    No i całe plecy miała Maciejowa w jakimś mchu i igliwiu. Ale strasznie zszargana była ta bluzeczka. Ciekawe dlaczego? Na plecach się czołgała?
    
    Choć ten mech miała też na wysokości ...
    ... kolan. To na klęczkach tam po lesie chodziła?
    
    Jak ją zapytałam, ta się tylko uśmiechała i mówiła:
    
    - Jak pójdziesz do lasu, to sama się przekonasz, najlepiej załóż bluzkę i kieckę z mocnego materiału…
    
    Gajówka już tu blisko, jak nic natknę się na pana gajowego. Czy potem też, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu – moja spódnica będzie porwana, jak u Kaśki, czy poplamiona, jak u Maciejowej?
    
    Tuż przed leśniczówką narwałam w podołek nieco jagód. Właśnie wtedy przyłapał mnie – on!
    
    - Panie leśniczy… ale ja narwałam tylko trochę tych jagódek…
    
    - O! To niebywałe przestępstwo! To pański las! Własność dworu! Za to, wiejska dziewucho czeka cię sroga kara!Kara odpowiednia dla takich dziewek! Zadzieraj spódniczynę…
    
    - Ale kiedy mi matuchna nakazała srogo – przed chłopami – nie unosić kiecki…
    
    - Kara cię nie minie! Podciągaj kiecę! Wypinaj siedzenie…
    
    - Ale kiedy mi matuchna nakazała srogo – nie nadstawiać tyłka przed nieznajomymi…
    
    - No i co? Słuchałaś się matuli?
    
    - Słuchałam…
    
    - Nie podnosiłaś kiecy przed żadnymi jegomosciami…
    
    - A no nie… no może z raz…
    
    - Z raz?!
    
    - No może i ze dwa…
    
    - Ze dwa?! A co to za chłopowiny mieli sposobność pozierać pod twą kiecuszkę?
    
    - A no takich dwu parobków… co to przydybali mnie wedle potoka…
    
    - Jakże to było żeś tak łacno się zgodziła?
    
    - A no nastrasyli mnie, że nie przepuszczom mnie przez kładkę i że na noc ciemną do dom wrócić nie zdołam…
    
    - A to pewno zaglądnęli ci miedzy nóżęta…
    
    - Oj… zajrzeli…
    
    - A nie ...