Ostatnia taka impreza - cz. 8.
Data: 17.10.2023,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Tomnick
... tylko pokazać go palcem i grupa znowu głośno śmiała się. Ktoś gestem określił zarys sylwetki Arturka i pięścią naśladował atak Julki. Wywołał kolejny wybuch śmiechu. Trwało to i trwało. Mijały kolejne minuty, a oni nie przestawali śmiać się. Reakcja była zaraźliwa. Aż łzy płynęły im z oczu. Nikt nie musiał nic mówić. Rzut oka na Arturka i kolejny wybuch śmiechu aż do bólu brzucha! To było ich katharsis po wyczynie Arturka na parapecie okna pracowni. Kiedy wydawało się, że wreszcie przestaną, zdyszana Julka pokręciła głową i głośno westchnęła:
– Ale puścił karakana! – Znowu zaczęła głośno chichotać. Już po chwili, mimo usilnych prób, wszyscy pokładali się ze śmiechu. Część trzymała się za brzuch, inni nie potrafili samodzielnie ustać i trzymali się najbliżej stojących. Jedna, potem kolejne osoby opierały się o ogrodzenie, ramieniem zasłaniając łzawiące oczy. Ci śmiali się cicho, próbując nie patrzeć na grupę. Ból mięśni brzucha już nie pozwalał na więcej.
– Arturek, nareszcie kupisz tanie auto. Gaz już masz!
– Arturek, puść smugę!
– Arti, włącz dopalacze!
– Artek, a ogniem też razisz wroga?
– „Artur one” – ekologiczna broń biologiczna!
– Arturek, Rosja zbankrutuje przy twoich dostawach!
Każdemu prowokacyjnemu komentarzowi towarzyszył głośny wybuch śmiechu.
– Proszę, przestańcie – błagalnym tonem wyszeptał Wiktor, próbując opanować atak śmiechu. Opierał się o ogrodzenie szkoły, jedną ręką ściskał brzuch. Nie patrzył na grupę, ale, niestety, ...
... słyszał komentarze i śmiechy. Wszyscy z trudem oddychali i... ponownie zanosili się początkowo tłumionym i znowu coraz głośniejszym śmiechem, kiedy zaczynała się śmiać reszta grupy.
– Ja pier... Chyba zlałam się! – głośno oznajmiła rozbawiona Majka ze łzami w oczach. Wszyscy jak na komendę wybuchli głośnym śmiechem.
Kiedy uspokoili się, swoje dołożyła chichocząca Wioleta:
– Ja już dawno mam mokro! – śmiała się coraz głośniej, wycierając łzy i nerwowo przestępując z nogi na nogę.
Rzut oka na dziewczynę i kolejny wybuch śmiechu ogarnął grupę.
– A mnie chlupie w szpilkach! – Andżelika zaniosła się zaraźliwym rechotem. Natężenie śmiechu w grupie wzrosło.
Olek siedział na chodniku, kolana mocno obejmował rękoma i kiwał się jak dziecko z chorobą sierocą, bo już nie potrafił zapanować nad bólem brzucha. Śmiał się po cichu i patrzył tylko w dół. Wytrwale starał się liczyć kamyki leżące u jego stóp, bezskutecznie próbując opanować kolejne napady śmiechu. Ola opierała się ręką o jego plecy, drugą próbowała bić się po udzie, albo chłopaka po plecach, a między kolejnymi atakami śmiechu, wycierała łzy i bezsilnie kręciła głową.
Nadjeżdżający patrol zwolnił na widok uczniów. Policjanci uważnie spojrzeli przez szyby wozu na roześmianą grupę. Popatrzyli na siebie, na uczniów płaczących ze śmiechu, znowu na siebie, zgodnie wzruszyli ramionami i pojechali dalej.
– Spo... Spo-kójjj! Cii-sza!... Jjjusz ..óś-no! Hep! Sze-ee-pra-szam... Niee foo-lno... Nie fol-no ha-ła..., ...