1. Iza i Tomek (I)


    Data: 25.11.2023, Kategorie: żona, Zdrada kontrolowana, uczucie, ostro, Autor: koko

    Wyszliśmy z restauracji około północy, trzymając się za ręce. Zatoczyłem się na chwiejnych nogach, ale uderzenie rześkiego, wiosennego powietrza, a przede wszystkim mocny uścisk dłoni mojej żony sprawił, że odzyskałem równowagę. Iza spojrzała na mnie z politowaniem i roześmiała się, ponieważ zrobiłem skruszoną minę winowajcy.
    
    - Oj Tomek, Tomek. Daj te kluczyki – powiedziała zrezygnowana i zastrzegła, że następnym razem nie zamierza być kierowcą.
    
    - Następnym razem weźmiemy taksówkę – odparłem pokornie i zapadłem się głęboko w fotel pasażera, czując ogarniającą mnie błogość. Alkohol robił swoje, ale na szczęście nie przeholowałem. Było w sam raz. Rzeczywiście, źle to zaplanowaliśmy – pomyślałem. Skoro zamierzaliśmy spędzić wieczór w knajpce, nie było sensu brać samochodu. Jednak, kiedy wychodziliśmy z domu lało niemiłosiernie i ostatecznie, w pośpiechu zdecydowaliśmy, że wygodniej będzie podjechać własnym środkiem lokomocji.
    
    - W ogóle nie wiem, dlaczego ja się tak poświęcam – dodała, kiedy wyjechaliśmy na główną drogę, z powodzeniem udając oburzenie. – Nie dość, że nic nie wypiłam, to jeszcze zupełnie mnie dziś zaniedbałeś! – prychnęła z wyrzutem.
    
    Zgrywała się, ale w głębi serca przyznałem jej rację. Mieliśmy przecież spędzić miły wieczór w gronie znajomych, a okazało się, że z powodu pracy nie mogłem uwolnić się od komórki. A wszystko z powodu mojego szefa, dla którego pora dnia nie miała żadnego znaczenia. Że też mu się przypomniało akurat teraz – na spokojnie ...
    ... analizowałem przebieg wieczoru, jednak dla niego firma była wartością nadrzędną. Dlatego, zamiast bawić się w towarzystwie spędziłem ponad godzinę z telefonem przy uchu, dopinając szczegóły następnego zlecenia.
    
    - No cóż… tak to wygląda, kiedy pracuje się zdalnie – westchnąłem. – Ale nie gniewasz się, prawda? – zwróciłem się do niej z miną zbitego psiaka.
    
    - To zależy od ciebie. Wieczór się jeszcze nie skończył – odburknęła nadąsana, ale jej śliczna twarz, rozpromieniona w łobuzerskim uśmiechu, zdradzała zupełnie inne uczucia.
    
    - Co masz na myśli, głuptasie? - odwzajemniłem uśmiech i położyłem rękę na udzie żony.
    
    - Zabieraj te łapy! Kieruję! – fuknęła na mnie głośno. – Teraz ci się zebrało na czułości?
    
    - Dobra, dobra. Już jestem grzeczny. – Zabrałem posłusznie dłoń, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zerkać na jej zgrabne nogi, szczególnie teraz, kiedy jej sukienka kusząco podciągnęła się wysoko za kolana.
    
    Byliśmy ze sobą wystarczająco długo, żeby obrażać się o byle co. Iza doskonale rozumiała, na czym polega moja praca i nie zgrywała rozkapryszonej panienki. Wręcz przeciwnie – wspierała mnie jak umiała. Nawet jeśli nie mogłem poświęcić jej w danej chwili wystarczającej uwagi, co się raczej nie zdarzało zbyt często, to wiedziała, że później wynagrodzę jej to z nawiązką.
    
    - Jutro masz do pracy na później. Nie musimy się jeszcze kłaść – powiedziałem ciepło i przekręciłem się w fotelu, żeby na nią patrzeć. Uśmiechnęła się tylko półgębkiem, ponieważ jej uwaga ...
«1234...21»