Iza i Tomek (I)
Data: 25.11.2023,
Kategorie:
żona,
Zdrada kontrolowana,
uczucie,
ostro,
Autor: koko
... ponieważ mimo pięćdziesiątki na karku, zachował wysportowaną sylwetkę i posiadał wrodzony dar do obsypywania kobiet kwiecistymi komplementami. Dziś wieczorem wykorzystał nadarzającą się okazję i z rozkoszą otoczył Izę swoją opieką. Nie odstępował jej na krok, a kiedy wreszcie mogłem spędzić z nią trochę czasu, zobaczyłem, że tańczą. Nasze spojrzenia spotkały się, a wtedy Iza pokazała mi z daleka język, dając do zrozumienia, żebym się teraz wypchał. Nie przejąłem się tym zbytnio i wróciłem do znajomych, gdyż miałem do nadrobienia kilka kolejek.
- Oj, nieładnie jest uwodzić własnego dyrektora! – pogroziłem jej palcem, udając zniesmaczenie.
- To nie ja go uwodziłam, tylko on mnie. I wiesz co? – uśmiechnęła się łobuzersko - prawie mu uległam. – Przewróciła teatralnie oczami, jakby żałowała niewykorzystanej okazji. Kochałem ją za to wariactwo. Czasami sprawiała wrażenie, jakby na dobre nie wydoroślała i zachowywała się jak rozpuszczona nastolatka. Zresztą całe to nasze gadanie było szalone, ponieważ Iza nigdy nie dała mi powodu do obaw, chociaż obydwoje wiedzieliśmy, że cieszy się u swojego szefa wyjątkowymi względami. Nietrudno było zauważyć, że ma najlepiej ułożony plan i dostaje w przydziale najzdolniejsze klasy. Nie miałem wątpliwości, że nie wynika to wyłącznie z faktu, że trochę znaliśmy się z Adamem na prywatnej stopie. Iza doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale swoją wdzięczność wyrażała w dość specyficzny sposób. Nie zaliczała się już do grona młodych ...
... nauczycielek, które trzęsą się ze strachu i posłusznie spełniają wszystkie polecenia swojego przełożonego. Przy moich zarobkach mogła sobie pozwolić na to, żeby pracować głównie dla przyjemności, co dawało jej przewagę nad młodszymi koleżankami. Przekorna natura nie pozwalała jej kłaść po sobie uszu, a swoimi docinkami doprowadzała Adama do szewskiej pasji. Była najbardziej krnąbrną pracownicą, prowadząc z nim swojego rodzaju rozgrywkę. Ale ich utarczki słowne, bynajmniej nie wynikały ze złośliwości czy braku szacunku. Był to element gry, a im bardziej mu się stawiała, tym bardziej go sobą prowokowała. Jako jedyna w szkole nie rumieniła się w odpowiedzi na dwuznaczne komplementy szefa, a jej ostre riposty dawały mu dużo do myślenia.
- Cześć piękna – powitał ją, kiedy spotkali się w knajpie. – To dziś bawimy się razem, tak? – Przypomniałem sobie ich powitanie.
- Cześć przystojniaku. – Nie pozostała mu dłużna. Koleżanki z pracy nigdy nie pozwoliłyby sobie na podobną odzywkę. Jej szef potrafił być bezpośredni, ale pilnował także, żeby nie ucierpiał na tym jego dyrektorski autorytet.
- Dziś byłam dla niego łaskawa – powiedziała z rozbrajającym uśmiechem, co również mogłem wyczytać z twarzy Adama, kiedy się żegnaliśmy. Facet nie krył rozczarowania. Może naiwnie liczył na coś więcej? – roześmiałem się w myślach.
– A i on był całkiem znośny i nie zgrywał cwaniaka – dodała po chwili Iza.
- Nie wierzę, Adam? – Szczerze wątpiłem, że nie próbował wykorzystać sytuacji. – Na pewno ...