1. Oliwia JONS na Dzikim Zachodzie (I).…


    Data: 02.12.2023, Kategorie: trupy, indianka, pojedynek, dziki zachód, Brutalny sex Autor: Falanga JONS

    ... Alejandra. – Oni nigdy nie są spokojni. A już na pewno wtedy, gdy zobaczą swoją królową prowadzoną do aresztu.
    
    - Będę cię osłaniać, nic nam nie grozi – odezwała się gorliwie Oliwia, chcąc zatuszować przykrą wpadkę sprzed chwili.
    
    - Naprawdę? A czy pastorowi też nic nie grozi? – oczy Alejandry zwróciły się w stronę metyski. Oliwię znów poraziła niezwykła pewność siebie kobiety.
    
    - Jeśli pastorowi coś się stanie, zawiśniesz na stryczku bez żadnego gadania – ostrzegł szeryf.
    
    - Cóż, Lucasie. Jeżeli trafię pod klucz, to i tak zawisnę. Jeden trup więcej nie zrobi mi w tym przypadku żadnej różnicy, naprawdę.
    
    Zamilkli oboje. I Lucas i Oliwia. Zdawali sobie sprawę, że Arizona mówi z sensem. Powstrzymali ją, ale nie byli w stanie ujarzmić.
    
    - Dlatego wypuścicie mnie grzecznie a ja odwołam swoich chłopaków z miasta – dokończyła swój wywód meksykanka.
    
    - Skąd mamy wiedzieć, że dotrzymasz słowa? – wygłosił standardową formułkę Kidman.
    
    - Arizona zawsze dotrzymuje słowa. Zawsze – podkreśliła, wiedząc dobrze, że o tym słyszeli. Niekoniecznie przy okazji sympatycznych wiadomości.
    
    Znów milczeli. Oliwia zauważyła, że młody szeryf zawahał się. Nie miał argumentów na to, by spełnić swoją groźbę i wsadzić Arizonę do aresztu. Nie ufał jej także tak do końca. Bał się o pastora Waltersa, tak samo jak i Krwistowłosa.
    
    - Spotkamy się jeszcze kiedyś Oliwio i to niedługo – ponownie odezwała się Alejandra, starając się, by jej groźba zabrzmiała całkiem niewinnie i nie czekając ...
    ... na reakcję kogokolwiek, odwróciła się, ruszając w kierunku wyjazdu z miasta.
    
    Nawet Lucasowi zabrakło siły by zatrzymać szefową krwiożerczej bandy. Oboje z Oliwią patrzyli, jak na jeden gest ręki kilku ludzi ostentacyjnie spacerujących chodnikami, przyspiesza kroku i dołącza do swej szefowej. Także ten, znajdujący się pod domem pastora, co szczególnie Oliwia skomentowała głębszym oddechem ulgi.
    
    - Idziemy – przerwał ciszę szeryf. Raz jeszcze rzucił okiem na oddalającą się pieszo postać w czerwono-żółtej sukni. W końcu wskoczyła ona na konia i wraz z kamratami opuściła miasto główną ulicą.
    
    Oliwia czuła, że powoli dochodzi do siebie. Teraz nagle poczuła większą odwagę. Tak to jest, gdy niebezpieczeństwo znika jak kamfora. Dlaczego nie była taka odważna, gdy Alejandra zmusiła ją do uklęknięcia i złożenia tego tfu, pocałunku? Czuła obrzydzenie do samej siebie.
    
    Unikała wzroku szeryfa, który zdecydowanie szybciej wrócił do równowagi. Choć i on był podekscytowany wydarzeniem. W końcu Redlake, mimo wszystko należało do spokojniejszych miasteczek. Szlak bandy Arizony, czy innych rzezimieszków z reguły omijał miasteczko szerokim łukiem. Dlatego Lucas komentował wydarzenia sprzed chwili dość ożywionym głosem. Oliwia odpowiadała krótkimi burknięciami. Była zła na siebie. Ale jeszcze bardziej czuła zawstydzenie.
    
    - Chyba jednak musisz wejść do mnie na jednego.
    
    Ton głosu szeryfa, jak i jego słowa nie wpłynęły na młodą Metyskę pozytywnie. Spojrzała na niego spode łba. Jeszcze ...