Dziki wschód (II) – Śledztwo
Data: 01.01.2024,
Kategorie:
BDSM
femdom,
sen,
kryminał,
Autor: BlueNight
... wszystkich potencjalnych świadków.
– Hmm, niestety nie pomożemy. Może autostopowiczce się w końcu udało… – westchnął.
– Autostopowiczce?
– Tak ją nazywam. Taka lokalna legenda. Młoda dziewczyna łapie stopa przy drodze. Jak dojedziesz z nią tam, gdzie chce, to wysiada i znika, jak kamfora.
– Mhm – policjantka przez moment szukała właściwego określenia – ciekawa historia.
– Jak wiele tutaj.
– Rozumiem. Poproszę jeszcze o dane panów, w razie, gdyby zastała potrzeba kontaktu.
– Oczywiście...
– Rozumiesz – Anna, próbowała dojść do siebie, po rozmowie ze starszym kierowcom.
– Tak, ale nie wierzę. W sensie, sama rozumiesz. Krążyło tutaj sporo historii o tamtej drodze. Ludzie coś widzieli i dorobili sobie legendę.
– Hmm, jakie historie?
– A no gadali na wiosce, gdy byłem jeszcze dzieciakiem. W latach 70-tych zginęła rodzina. Ojciec z córką, właśnie taką 17-letnią pannicą. Zniknęli po prostu. Mieszkali przy wjeździe do miasta od północy. Tak, jak kończy się ta nieszczęsna droga, ale głębiej w lesie. Ponoć straszne odludki, mało się z ludźmi widywali, tylko czasem ich lokalni odwiedzali albo przyjeżdżali do miasta. Potem nagle zniknęli oboje. Jeden z kolegów, który pracował w tym okresie z ojcem dziewczyny poszedł do ich domu. Ponoć był całkiem opustoszały. Parę lat później spłonął od pioruna i tyle byłoby. Potem ludzie podobno widywali jakąś młodą dziewczynę spacerującą przy drodze.
– Jeszcze tego brakowało.
– Co?
– Historie o duchach. ...
... Wolałabym naprawdę tych kiboli, z nimi sprawy są dużo prostsze.
– Widzisz, masz wyzwanie – uśmiechnął się Marek.
– A prostytutka?
– Ona? Nic nie widziała, nic nie słyszała. Udawała, że nie zna polskiego, tylko po białorusku umie – Marek wyszczerzył się zadowolony z siebie – Tylko źle trafiła, bo też trochę umiem.
– Coś wiedziała?
– Nic. Tylko tyle, że ona nigdy nie stoi przy tamtej trasie, bo tam nikt nie jeździ.
– Wracajmy na komisariat.
Anna zaparkowała samochód i przez moment jeszcze siedziała w fotelu kierowcy, stukając palcami w kierownicę. Próbowała przetworzyć w głowie wszystko, co do tej pory usłyszała, jednakże miała wrażenie, jakby ktoś wysypał przed nią pudełko niekompletnych puzzli, z których połowa wyglądała, jakby wylądowały ze złego pudełka. Spędzili 2 dni na przesłuchiwaniu świadków, którzy nic nie widzieli i nic nie słyszeli. Wysiadła z auta, otrzepując buty z lepkiego błota.
– Jak twoje poszukiwania? – zapytał Janek obserwując, jak Anna wchodzi do biura i odstawia torbę na krzesło.
– Przeszłam jeszcze raz tamto miejsce.
– Znalazłaś coś? Nawet pies się poddał.
– Co… – zamyśliła się na moment – nie nic. Głupia intuicja.
– Nie przejmuj się – rzucił Jacek – i nic nie da wściekanie się na komputer – rzucił, widząc, jak ta rozdrażniona walczy z laptopem.
– Masz rację.
– Masz jeszcze sporo tropów. Nic straconego.
– Fakt. Chociaż wątpię, by żona ofiary wiedziała cokolwiek użytecznego. Wiesz, to nawet nie chodzi o czas. To ...