Amor
Data: 06.01.2024,
Kategorie:
Zdrada
Sex grupowy
związek,
Autor: Pannaminua
– O..., cześć. To ty nie śpisz?
– Nie...
– A co robisz?
– Czekam na ciebie.
– Czekasz? Przecież mówiłam, że wrócę późno. I żebyś NIE czekał.
– No tak, tylko że już dawno nie jest „późno”. Jest wcześnie. WCZEŚNIE RANO!
– Dla mnie późno – myję się i idę spać. Możesz mi rozpiąć sukienkę? O, dzięki...
– Co ty... nie masz majtek?!!
– Yyy... Mam...
– Gdzie?!!
– W torebce...
– Jak to „w torebce”? Wychodząc z domu miałaś je na sobie.
– Miałam, ale zdjęłam.
– Dlaczego? Po co?
– Ojej kotku, nnnie wiem no... daj spokój. Musiałam zdjąć i już.
– Jak to nie wiesz?!!
– No nie wiem... nie bardzo rozumiem... nie chcę teraz o tym opowiadać.
– Naprawdę chcesz coś przede mną ukrywać?
– Nie, ale...
– No to mów!
– Proszę, nie!
– Masz mówić! Teraz!
– Nie krzycz, proszę.
– Powiedz, proszę, dlaczego nie masz na sobie majtek.
– ...
– Mówię do ciebie! Dlaczego tak patrzysz?!
– Jesteś pewien?
– Raczej nie mam wyjścia.
– Masz. Możesz dać spokój, przytulić mnie, pocałować, a potem razem o tym zapomnimy.
– Jak to zapomnimy? Oszalałaś? I co potem? Gdzie mam schować swoje domysły?
– Dobrze, skoro nalegasz, ale obiecaj, że wysłuchasz mnie do końca i nie będziesz osądzał pochopnie. Ja naprawdę nie bardzo rozumiem co się stało.
– Mów, zobaczymy.
– Mogę się ubrać?
– Nie.
– Ale... nie mam nawet majtek!
– No właśnie....
– Dżizys... No dobra. Więc poszłam na spotkanie. Z koleżanką... Z pracy...
– Tak, to ...
... wiem przecież. To ona zdjęła ci majtki?
– Nie... Cierpliwości, nie przerywaj. Ona... ona nie przyszła sama. Tylko ze swoim nowym facetem. To jakiś korporacyjny dupek, po jednym z tych prywatnych uniwersytetów zarządzania gównem w Bąbolicach – wprawdzie przystojny, zgrabny, wysportowany, ale strasznie, strasznie głupi. Cały wieczór nawijał o tym, jaki jest jego cel i jaki jest zajebisty w tym swoim marketingu czy tam innym pierdolingu. Kurwa, przepraszam, nawet nie wiem gdzie ten przygłup pracuje i co tam robi – takie to było nudne i płytkie. Ale to nie wszystko. On przyprowadził na spotkanie swojego kolegę z pracy, takiego wiesz – od wódy i dup. Ten kolega był tak samo wylaszczony i tak samo głupi. Chyba, bo przez większość wieczoru się nie odzywał. Na początku porządnie się wściekłam. Umówiłam się z tą suką na kolację i babskie ględzenie o ważnych sprawach, a ta przychodzi z jakimiś popaprańcami i pieprzy, że przeprasza, że zapomniała, że umówiła się też z nim, a on się umówił z kolegą i że w takim razie dobrze się składa, bo jest akurat 2 na 2 i będzie zajebiście. W ogóle była jakaś dziwnie nakręcona, jak po jakichś prochach. Pieprzyła trzy po trzy, zmieniała tematy, nie pozwalała mi dojść do słowa, i wlewała w siebie hektolitry wina. Teraz podejrzewam, że całą tę sytuację zaaranżowała specjalnie, żeby nie spędzać wieczoru sam na sam ze mną i nie musieć poruszać trudnych kwestii. Początkowo siedziałam więc naburmuszona, odzywając się półgębkiem i uśmiechając kwaśno, gdy ...